run-log.com

wtorek, 10 sierpnia 2010

Pociąg do Mai

W niedzielę pod Kaponierą użądliła mnie pszczoła. A raczej to ja użądliłem się pszczołą, ponieważ poczuwszy coś na szyi, nie zastanawiając się długo, pacnąłem z całej siły (a siły mam przecież dużo)... Na szczęście dobrym lekarstwem okazała się butelka Coca-Coli, która to posłużyła do zmniejszenia opuchlizny. Choć z pewnością czule przytulając butelkę do szyi musiałem wyglądać na nietypowy przykład parafilii...

Polska jest jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym krajem, w którym można jednocześnie spóźnić się na pociąg osobowy 36 po, a zdążyć na pospieszny 28 po.

3 Zainteresowanych:

Anonimowy pisze...

w sobote o pociagu do p-a mowisz? ja poszlam na pospieszny ado P-a dotarlam osobowym ktory w planie byl pozniej...ewaz

Anonimowy pisze...

niesamowity kraj po prostu ;)). krokiet. ps. przylożyłeś cebulę na użądlone miejsce później,czy butelka coca-coli wystaczyła:D?

Kret pisze...

Ewo - chodziło mi co prawda o wtorkowy relacji Poznań - Września, ale w sobotę (ok 12) też miałem podobną sytuację jadąc do Poznania...

Zuzanno, widzę, że jeszcze moich łez Ci brakuje w tej opowieści? :p Na szczęście butelka wystarczyła!