run-log.com

sobota, 27 lutego 2010

Nowy dzień tygodnia


Wprowadzono nowy dzień tygodnia, Sali. Jestem pewien, że zamiast Poniedziałku, w końcu i tak nikt ich nie lubi.

piątek, 26 lutego 2010

Łóżkowe sprawy

Jak to czasem bywa, choroba zaciągnęła mnie do łóżka. A nie od dziś wiadomo, że w łóżku najwygodniej leży się przed telewizorem. Przez ramówkę zmuszony zostałem do oglądania Rozmów W Toku. Wczoraj tematem przewodnim była dziewczyna, która bała się ludzi, dlatego nie chodziła od jakiegoś czasu do szkoły. Uważam, że bez wątpienia dla osoby z taką fobią, studio pełne obcych ludzi to idealne miejsce na wizytę. A świadomość, że relację obejrzą jeszcze setki miliardów ludzi na całym Świecie, na pewno tym bardziej była dla niej relaksująca.

czwartek, 25 lutego 2010

Powód wszystkich nieszczęść i termometr w odbycie

Podczas ostatniej wizyty Właścicielka mieszkania powiedział, że oglądała program dokumentalny, z którego wynikało, że liczba nieudanych związków i spadek liczby ślubów wynika z tego, że ludzie zbyt często się myją i używają zbyt wielu perfum, co powoduje, że człowiek nie potrafi później wyczuć feromonów swojej drugiej połówki. Ja z kolei pamiętam artykuł, w którym napisano, że zbyt częste mycie się może powodować częste dolegliwości zdrowotne z powodu zmywania naturalnej flory bakteryjnej skóry.
Wynika z tego, że jest to przyczyną wszystkich nieszczęść Świata. A przy okazji odkryłem powód mego zachorowania - skoro nie całowałem się z przyjacielem, to pewnie chodzi o to, że zbyt często się myję. Szukając dalszych pozytywnych aspektów nie mycia się, sądzę, że pewnie zawsze miałbym sporo wolnego miejsca wokół w komunikacji miejskiej. Może warto się nad tym głębiej zastanowić.

Od mojego Lekarza Rodzinnego i mojego Farmaceuty otrzymałem miernik temperatury. Pewnie pomyśleliście, że to termopara, lecz to niestety zwykły termometr. W instrukcji napisano, że można używać do pomiaru: "w ustach (oralny); w odbycie (doodbytniczy); pod pachą (zewnętrzny)". Sądzę, że to jeden z argumentów by nie pożyczać cudzego termometru, ponieważ nigdy nie wiadomo czy wcześniejszy pomiar nie był aby analny, tzn., ekhm, doodbytniczy.

wtorek, 23 lutego 2010

Całowanie z zainfekowanym przyjacielem na podwórku

Czytałem dziś trochę o anginie, by lepiej wiedzieć jak z mym wrogiem walczyć. Napisano, że jest to choroba zakaźna, którą dzieci często łapią całując się z zainfekowanym przyjacielem na podwórku, lub w przedszkolu. Jestem dużym dzieckiem, lecz nie przypominam sobie bym w ostatnim czasie całował się z jakimkolwiek przyjacielem, tym bardziej w przedszkolu.

Choroba

Złapała mnie jakaś choroba, niestety. Z telefonicznych konsultacji z moim Lekarzem Rodzinnym wynika, że być może jest to angina. Po raz pierwszy od 20 lat (kiedy to Gorbaczow otrzymał pokojową Nagrodę Nobla), wziąłem coś przeciwbólowego.

Einstein podobno kiedyś powiedział, że gdy był młody myślał tylko o kochaniu, a później już tylko kochał myśleć. Ja uważam, że na myślenie przyjdzie jeszcze czas. A póki co, pora na dobranoc, jakby to powiedział Miś Uszatek.

niedziela, 21 lutego 2010

Edukacyjnie

W antrejce na ryczce,
Stały pyry w tytce,
Przyszła niuda, spucła pyry
A w wymborku umyła giry.

Dziś, wraz z Lidią reprezentowałem Wydział Fizyki na Targach Edukacyjnych. Nie obyło się bez gaf - Pan, który okazał się być jednym z prodziekanów naszego Wydziału, został spytany czy jest zainteresowany ofertą dydaktyczną. Ale za to dzieci rozkosznie się cieszyły na widok wszelkiego rodzaju eksperymentów. Hitem wśród doświadczeń były ścigające się po bieżni kaczki oraz dzięcioł na patyku. Mimo tak niesamowitych atrakcji, dla niektórych dzieci największą atrakcją stoiska była krówka rozdawana w ramach poczęstunku. Ale jak to mawiają: "nie ważne jak mówią, ważne by mówili". A skojarzenie krówka-Wydział Fizyki, sądzę, że w przyszłości może zaowocować mnóstwem nowych fizycznych powołań.

Bezsenność

Obawiam się, że bezsenność w Poznaniu nie jest niestety równie romantyczna jak np. Bezsenność w Seattle. Chociaż, może też powinienem zadzwonić do radia? Tylko do którego? Radia Maryja?..

sobota, 20 lutego 2010

Rodzinnie.

Odwiedziny Rodziny. Lubię je. Zwykle Ciocia pyta Ojca czy chce kawy, a po chwili usłyszeć można tę samą historię mówiąca o tym, że od lat '80, kiedy to towarzysz Gomułka stracił wzrok (rzekomo z powodu brazylijskiej kawy), mój Tata kawy nie pije. Najlepsze jest to, że za każdym razem bawi to wszystkich równie mocno.

Adam jest (vice)mistrzem! Jeśli dobrze zrozumiałem, to komentator porównywał ten konkurs z tym sprzed 8 lat, mówiąc, że wtedy też wszyscy z zaparciem oglądali kolejne skoki. Ja tam nie wiem, żadnego zaparcia nie miałem. Swoją drogą, też byście nie poznali go bez wąsa?

piątek, 19 lutego 2010

Ambicje i szczęście.

Byłem dziś w Parku Sołackim na spacerze. Stało tam trzech panów, w dodatku lekko wstawionych, zdaje się. Jeden z nich, trochę przed 40, powiedział, że on "chce się, kurwa, rozwijać zawodowo, a nie całe życie być pomocnikiem murarza'. Jak najbardziej popieram tego pana, choć przy nim tego nie powiedziałem. W ramach rekompensaty piszę więc to tutaj. Sądzę, że jedną z ważniejszych rzeczy w życiu, jest to, by się wciąż rozwijać i iść do przodu. I nie mierzyć w tego metaforycznego pomocnika murarza, lecz choćby w samego murarza! Tego sobie i Wam, Drodzy Czytelnicy, życzę. Miejmy ambicję, bądźmy murarzami.

Jakiś czas temu czytałem, że amerykańscy naukowcy (wiadomo) odkryli, że tajemnicą szczęścia jest to, żeby otaczać się szczęśliwymi ludźmi. Ostatnimi czasy lepiej się mną więc nie otaczać. Swoją drogą, to trochę dołujące, ponieważ te smutne osoby powinny być przy szczęśliwych, ale te z kolei nie powinny się z nimi trzymać, co daje obraz zupełnie oddzielonych szczęśliwych osób z jednej strony, a smutnych z drugiej. Ale najsmutniejsze jest to, że najsmutniejsza ryba Świata na pewno nigdy nie znajdzie przyjaciela.

czwartek, 18 lutego 2010

Różnorodność

Pochwalić się chciałbym, że w związku z wydarzeniami z Piccolo, o których pisałem jakiś czas temu, postanowiłem zdrowiej się odżywiać. Teraz większość dni w tygodniu jem jajecznicę, w której de facto jest więcej sera niż jaj (jak na kreta, będącego kuzynem myszy, przystało). Cóż, grunt to różnorodność.

I na koniec apetyczny dowcip (przesłany przez Zuzannę):

Co Miś Uszatek je na kolację? Pora na dobranoc.

środa, 17 lutego 2010

Nienawiść do wagin i koniec sesji

Robert Pattinson ostatnio wziął udział w sesji zdjęciowej z zupełnie nagimi paniami. Podsumował to wydarzenie stwierdzeniem, że nienawidzi wagin i w związku z tym bardzo trudno mu było tę sesję znieść. Osobiście naprawdę nie wiem jak sobie z tym poradził. Ja chyba bym na wejściu zwymiotował. Później zostałoby już tylko samobójstwo.

Dziś oficjalnie zakończyła się sesja. Nareszcie w spokoju mogę zabrać się za pisanie dwóch ponad 20-stronicowych raportów i naukę na poniedziałkowe kolokwium. A tak serio, to kamień spadł z kamienia. W sensie z serca.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Kraina smutnych ryb i internetowych testów ciążowych

Muszę się Wam przyznać, że korzystam od jakiegoś czasu ze strony Google Analytics, która umożliwia podglądanie ile osób ogląda tego bloga. Dodatkowo dostępna jest opcja pokazująca z jakiej strony szanowny Czytelnik przybył. Zauważyłem dziś, że w ostatnim miesiącu zanotowano 72 odwiedziny z użyciem 23 słów kluczowych z wyszukiwarki Google.pl. Niektóre z użytych słów kluczowych mnie trochę zdziwiły, więc postanowiłem trochę poszperać i sprawdzić, czy to aby nie pomyłka. Otóż, ku mojemu zdziwieniu, po wpisaniu w wyszukiwarce "smutna ryba", blog ten jest na pierwszej stronie wyników. Ale akurat to mi tam rybka, że tak powiem. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że około 20 spośród 72 odwiedzin pochodzi z zapytania "internetowy test ciążowy" (i jemu podobnych). Sprawdziłem - blog jest na drugiej stronie wyników.
Cóż mogę rzecz, chyba pora zmienić trochę tematykę. A wszystkim Paniom tu zaglądającym w takim celu, chciałbym życzyć pozytywnych wyników. Wyników wyszukiwania, rzecz jasna.

niedziela, 14 lutego 2010

Ogłoszenia matrymonialne 1933

Trafiłem dziś na stronę, z ogłoszeniami matrymonialnymi, zamieszczonymi w jednej z polskich gazet z roku 1933. Postanowiłem w ramach walentynkowego nastroju przytoczyć kilka z nich:

"Dentysta technik lat 30 pragnie poznać lekarkę dentystkę (...) w celu założenia wspólnego zakładu dentystycznego, gdzie ożenek niewykluczony. Dla wspólnego dobra cośkolwiek gotówki pożądane."

"Kawaler, szlachcic, lat 37, cośkolwiek gotówki, pragnie nawiązać korespondencję z odpowiednią panienką posiadającą skład cukierków lub skład kolonialny..."

"Pokocham i poślubię zamożną panią za pomoc w ukończeniu studiów."

Tak sobie myślę, że kiedyś ludzie mniej owijali w bawełnę. Pierwsze pytanie, krótko i na temat: masz cośkolwiek składu cukierków? Jeśli nie - żegnaj.

sobota, 13 lutego 2010

Walentynki

Już jutro moje ulubione święto! I te wszędobylskie czerwone balony w kształcie dupy, produkowane przez chińskie dzieci, też uwielbiam!

piątek, 12 lutego 2010

Żonę za owcę

Oglądałem dziś odcinek "Kobiety na krańcu Świata". Martyna uczestniczyła w ślubie, w którym pewien pan, mający już jedną żonę, żenił się drugi raz. Powiedział, że jeśli będzie miał więcej owiec i kóz, to chciałby mieć jeszcze dwie żony, a więc w sumie cztery. A spytany o to jak minęła noc poślubna (w której, co ciekawe, uczestniczyły obie żony), odpowiedział, że ciężko. Ciekawe co miał na myśli?

czwartek, 11 lutego 2010

Pączek day

Koleżanka wybrała się dziś na seminarium zakładowe, w nagrodę została zaproszona na degustację pączków. Jej opowieści na temat różnorodności smaków zachęciły mnie do rozmowy z Profesorem z tamtego zakładu. Na temat egzaminu, oczywiście. Niestety, Profesor poczęstował mnie tylko rozmową. Pączka musiałem kupić sobie sam. Nie dołuję się jednak, rekord w postaci 10 pożartych pączków w 5 min nadal czeka na pobicie. Czeka na mnie.

środa, 10 lutego 2010

Optymistycznie i z energią

Rodzina je spokojnie obiad, aż tu nagle wpada Jasiu i drze się:
- Mamo, babciu, siostro! Tatuś się powiesił na poddaszu.
Wszyscy rzucają łyżki i talerze i pędza po schodach na górę, a Jasiu spokojnie:
- Prima aprilis...
No to wszyscy wielkie "UFFFFF"...
A Jasiu kończy:
- ... w piwnicy...

Starość

Ostatnio analizując przebieg swojego dnia, stwierdziłem, że jestem stary. Od rana (co jest pojęciem bardzo względnym) ledwo zwlekam się z łóżka klnąc pod nosem. Następnie biorę tabletkę na alergię, aerozol do nosa, później, jeśli nie zapomnę - lecytynę. A jak nie zapomnę lecytyny, to z reguły pamiętam o tym, by jeszcze possać pastylki mentolowe, ułatwiające swobodne oddychanie przez nos. Jeśli nie pamiętam o lecytynie, nie pamiętam również o pastylkach i cały dzień dusząc się, zastanawiam się o czym to ja dziś zapomniałem.

wtorek, 9 lutego 2010

Łyso

Rozmawiałem dziś z Matką na temat ilości włosów na mej głowie. Jej zdaniem zależy to w dużej mierze od genów. Odpowiedziałem, że przecież Ojciec miał zawsze dużo włosów. Mama na to, że niby tak, ale za to Dziadek miał włosy tylko po bokach. Babcia ponoć mawiała, że na mądrej głowie głupie włosy nie rosną.
Łyso mi teraz, że nie jestem łysy.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Stypa a wesele

W 39,5 pewna pani na pogrzebie swojego byłego męża powiedziała, że stypa różni się tym od wesela, że jest o jednego pijanego mniej. Niegłupie.

niedziela, 7 lutego 2010

Wyścigi słoni

Sąsiad z góry zrobił dziś w mieszkaniu wyścigi. Sądząc po odgłosach, przypuszczam, że są to wyścigi słoni.

sobota, 6 lutego 2010

Tydzień

Najgorsze w najgorszym tygodniu w życiu jest to, że nigdy nie wiadomo, czy kolejny tydzień nie będzie jeszcze gorszy.

piątek, 5 lutego 2010

Cotygodniowy przegląd prasy

Oto czym uraczył nas Świat w ostatnim czasie:


1. Lady Gaga jednak nie ma penisa 
2. Wszyscy jesteśmy kosmitami
3. 9-latka urodziła dziecko
4. Uruchomiono kierunki studiów takie jak filmoznawstwo, specjalność filmy pornograficzne


Na dobitkę przed chwilą dowiedziałem się, że piję piwo jak playboy, a wolę z butelek ze względu  na ich falliczny kształt. 
Po takim zestawieniu, z jednej strony, po tych 4 "newsach" najchętniej bym się upił, a z drugiej strony aż straciłem ochotę na butelkowanego Żubra z lodówki.

Zepsute drzwi

Na drzwiach wejściowych do mojego bloku jest napisane, że są zepsute, nie można przez nie przechodzić i uprasza się o wchodzenie do budynku drzwiami od drugiej strony. Może mi ktoś wytłumaczyć co to znaczy, że drzwi są popsute?

Jeśli czujecie się ostatnio zestresowani, to polecam muzykę relaksacyjną. Chociażby dźwięki padającego deszczu. Dla osób, które nie miały okazji poznać Kuby (Rainmakera - nick adekwatny do tematu), który zawsze się w takich trudnych słowach specjalizował: symultanicznie = jednocześnie.

Wstyd

Dziś byłem w kinie na Avatarze. Szczerze mówiąc po obejrzeniu filmów: Dystrykt 9 i Avatar, trochę mi wstyd, że jestem człowiekiem.

czwartek, 4 lutego 2010

Motyli węch

Przypomniało mi się, jak na konsultacjach z Biofizyki Profesor powiedział, że motyl ma niebywale dobry węch i wyczułby nawet pojedynczą cząsteczkę feromonu. Podsumował tę myśl stwierdzeniem, że w naturze tak to już jest, że każdy organizm ma coś co go wyróżnia. Motyl ma dobry węch, a człowiek dobry wzrok. Połowa mojego roku spoglądając na Profesora zza okularów zmarszczyła brwi.

Złote Maliny

Wśród nominowanych do Złotej Maliny (dla aktora drugoplanowego) znalazł się Robert Pattinson (za Księżyc w Nowiu). Wypada chyba pogratulować? Toż to zawsze jakieś wyróżnienie...

Boli.

środa, 3 lutego 2010

Ananas i cukier wanilinowy

To była jedna z tych informacji, które obracają Świat do góry nogami. Dziś dowiedziałem się, że to w co ślepo wierzyłem przez całe swoje życie, jest nieprawdą. Ananasy rosną w ziemi, a nie na drzewach.

Podobnie było z cukrem waniliowym, który okazał się cukrem wanilinowym. Jeśli ktoś nie wierzy polecam zajrzeć do kuchennej szafki.

Zima

Podobno świstak Phil (znany z filmu "Dzień Świstaka") wywróżył, że zima potrwa jeszcze 6 tygodni. A raczej ludzie to wywnioskowali po tym, że Phil spojrzał na swój cień. Brzmi wiarygodnie.

wtorek, 2 lutego 2010

Biały berecik

Śledziłem wzrokiem jeszcze 5 min, nim zniknął w tłumie.

Ślimaczy awans

Właśnie wyczytałem, że zdaniem Komisji Europejskiej ślimak winniczek nie jest już mięczakiem. Jest twardzielem. A tak serio, to jest rybą lądową, cokolwiek to znaczy. Nie ma co, Świat spływa na ryby...
Winniczku, wiem, że zaglądasz tu czasem - gratuluję awansu.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Papier toaletowy i powrót Zonka

Wyczytałem dziś na 8-paku papieru toaletowego Velvet, że w celu uniknięcia ryzyka uduszenia, należy opakowanie przechowywać z dala od dzieci. Nie bardzo wiem jak można by się udusić papierem toaletowym? Chyba przekładając rolkę przez głowę?

Wracając na chwilę do tematu kota/szczura Zonka chciałem pozdrowić i podziękować Tomkowi za odnalezienie tego oto zdjęcia: