run-log.com

środa, 29 grudnia 2010

Staroroczne postanowienia

Zbliża się Sylwester, czas więc najwyższy na spisanie noworocznych postanowień i konsekwentne spychanie na tę listę wszystkich tych czynności, które planowało się zrobić jeszcze przed końcem roku... Obejrzenie nowych odcinków Californication załapało się oczywiście jeszcze na 2010. Bo najważniejsze jest to, by odpowiednio określić sobie priorytety...

wtorek, 28 grudnia 2010

Marnotrawstwo

Po tym jak obejrzałem wszystkie dotychczas wypuszczone odcinki 'Jak poznałem waszą matkę' nie bardzo wiem co ze sobą zrobić w wolnej chwili i na co teraz marnować czas... Na szczęście Californication wraca już niedługo! A do tego czasu czyżbym rzeczywiście był skazany na bezprzerwową naukę? Istnieje w ogóle coś takiego?..

niedziela, 26 grudnia 2010

Penisy na szybach

Wychodząc dziś z domu, spostrzegłem, że na sporej liczbie samochodowych szyb ktoś wyrysował męskie przyrodzenie. Zakładam, że autorami tych 'malowideł' nie są spragnione czułości kobiety, lecz mężczyźni, a raczej chłopcy. Dlaczego więc akurat penis? O ile piękniejszy byłby Świat gdyby wszyscy oni rysowali w zamian kobiece piersi...

piątek, 24 grudnia 2010

Wesołych Świąt!

Chciałbym życzyć Szanownym Czytelnikom spokojnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia!
Pragnę również bardzo podziękować za niesamowity prezent w postaci siedmiotysięcznych odwiedzin!

czwartek, 23 grudnia 2010

Korepetytant i dziki na Święta atak

Pochwalić się chciałbym, że mój korepetytant z czterech jedynek (co po szybkich i skomplikowanych obliczeniach w pamięci dawało średnią równą jeden) wyciągnął dwa na koniec semestru. Spowodowało to - wraz z dzikim dzików na Dębiec atakiem - brak korepetycji w tym tygodniu. Przykro mi więc, lecz z powodu finansowego kryzysu i braku korepetycji, prezentów w tym roku nie będzie... Na szczęście przecież nie o prezenty w Świętach chodzi - chodzi o sałatkę!

środa, 22 grudnia 2010

Żelowy gwiazdor i nocne pranie

Cieszę się, że idą Święta, naprawdę! Zwłaszcza, że kończy mi się żel pod prysznic, a od jednej z Cioć, tzn. ekhm, Gwiazdora (trza się pilnować, choć wątpię by tego bloga czytały jakiekolwiek dzieci) zapewne - jak co roku zresztą - jakiś zestaw kosmetyków dostanę... Gwiazdorze, przybywaj!

Jest godzina 03.30, właśnie wrócili Współlokatorzy i... wstawili pranie. Naprawdę mam nadzieję, że pod nami nie mieszkają żadni właściciele siłowni np...

wtorek, 21 grudnia 2010

Gwiazdorowa broda

Przypadkiem wyhodowałem taki zarost, że spokojnie mógłbym z Gwiazdorem w konkursie na najdłuższą brodę w szranki stanąć...

Po wczorajszej plenerowej degustacji piwa mogę śmiało odhaczyć jedną z pozycji na liście 'zawsze chciałem', mianowicie zawsze chciałem podjechać pieszo do okienka McDrive. W okołoświątecznym czasie rzeczywiście spełniają się marzenia...

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Do boju Polsko!

Mecz piłki ręcznej ma nad meczem piłki nożnej tę niezaprzeczalną przewagę, że jeśli zagapisz się akurat gdy padnie bramka, to i tak masz pewność, że zobaczysz co najmniej kilkanaście innych goli... Dzisiejszy mecz Polska oczywiście wygrała, także Rumunia póki co pozostaje nie tylko bez łabędzi, ale i bez zwycięstwa...

niedziela, 19 grudnia 2010

Szlagier

Już jutro wybieramy się na szlagierowy mecz towarzyski reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych z Rumunią. Pikanterii temu starciu dodaje fakt, że Polska reprezentacja występować będzie bez zawodników z lig zagranicznych... W pierwszym starciu obu drużyn rozgrywanym w Zielonej Górze nasze Orły przegrały 26 : 28. Mam nadzieję, że jutro wzlecą - wraz z całą Areną!

piątek, 17 grudnia 2010

Współlokatorzy

Od dziś jestem szczęśliwym posiadaczem dwójki nowych współlokatorów. Tak, tak - mieszkają w tym śmierdzącym pokoju (bardzo ładnie go sobie urządzili, swoją drogą) o którym tak wiele pisałem... Mimo wszystko wydają się sympatyczni, choć nie ukrywam, że mieli ze mną bardzo ułatwione zadanie, ponieważ już od samego początku (nawet zanim zdążyłem ich poznać osobiście) ujęli mnie bardzo - sprowadzeniem do kuchni opiekacza... Niech żyją (?) tosty!

środa, 15 grudnia 2010

Lublin jako miasto ludzi ekscentrycznych

Być może w Lublinie odsetek ludzi ekscentrycznych nie odbiega od krajowej normy, jeśli jednak tak jest, to ja będąc tam przyciągałem ich niczym elektromagnes nadprzewodzący (czyt. bardzo). Oprócz Pani, która powiedziała, że kręcę się jak gówno w przeręblu (i - o czym zapomniałem wspomnieć - nazwała mnie 'Niuniek'), kupując na poczcie pocztówki spotkałem Panią, która podeszła i powiedziała, że zapomniała okularów i spytała czy mogę coś dla niej napisać. Zgodziłem się, zaczęła więc dyktować - 'Tego i tego dnia tu i tu, o tej godzinie znaleziono dowód osobisty'. Okazało się, że dowód znalazła gdzieś na ulicy, a na policję nie chce zanieść, bo nie ma pewności ile procedury by potrwały (no tak, w sumie Poczta Polska działa za to niczym błyskawica...), odnieść się boi, bo nie wie co to za typ. Najlepsze w całej historii jest to, że dowód ten trzymała w siatce, co później uargumentowała tym, że nie chce zostawić na nim swoich odcisków palców. Dopiero po chwili zrozumiałem, że najpewniej jej okulary leżą sobie wygodnie w torebce, lecz po prostu nie chciała by ją ewentualnie odnaleziono po charakterze pisma. Stąd teraz siedzę z uszykowaną do więzienia piżamą i czekam na nalot CBŚ...

wtorek, 14 grudnia 2010

Powrót koleją, czyli jak wystąpić w Faktach TVN

Ostrzegam uczciwie, że notka dziś wyjątkowo dość długa, podobnie jak i sama podróż. Jeśli ktoś ma ochotę się pośmiać, to zapraszam do lektury.

Do Lubelskich wydarzeń co prawda planuję jeszcze w następnej notce powrócić, na chwilę obecną chciałbym jednak 'na świeżo' opisać krótko powrotną podróż. By pojąć ironię całej sytuacji, wiedzieć powinniście, że do wyboru mieliśmy dwa powrotne pociągi: 15.55 i 19.45, przy czym pierwszy był z przesiadką w Warszawie i ten też wybraliśmy. Pierwsza część podróży minęła bardzo spokojnie i na siedząco zresztą. W Warszawie na peronie pojawił się pociąg tak piękny i nowoczesny, że nikt do końca nie wierzył, że to może być TO nasze TLK, okazało się jednak, że tak w istocie było. Podczas jazdy było dość gorąco, więc poproszono konduktora o zmniejszenie ogrzewania, co ten poszedł uczynić. Po chwili nie było już ani ogrzewania, ani jazdy - stanęliśmy w polu kilka(naście?) kilometrów przed Łowiczem. Ta piękna klatka okazała się dla nas więzieniem na najbliższe 3,5 godziny. Nie było jednak źle, ponieważ ogrzewanie po chwili wróciło, a my umilaliśmy sobie czas grając w kalambury... Po 3 godzinach dezinformacji okazało się, że najprawdopodobniej podjedzie po nas lokomotywa, zaciągnie na najbliższą stację i przesiądziemy się do pociągu, który... o 19.45 wyjeżdżał z Lublina. Tak też się stało, przy czym pociąg już podjeżdżając był delikatnie zapchany, w związku z tym po chwili upychania się nastał moment kryzysowy. Ludzie próbowali wejść do WC, by zrobić innym miejsce, to jednak było zamknięte, zaczęli więc walić w drzwi, pukać, krzyczeć 'otwierać!'. Po chwili przyszedł konduktor i również krzyczał - 'otwierać, bo ludzie chcą wejść'... Nikt się jednak nie odzywał, więc konduktor skorzystał z klucza, a wewnątrz... pusto, tylko komórka podłączona do ładowarki! Okazało się, że pewne indywiduum zostawiło ładowarkę i w jakiś sposób zamknęło drzwi... Stację później ktoś wysiadając się po ową komórkę zgłosił - oj, gdyby wzrok mógł zabić... A osobnik ten pożegnany został buczeniem. W WC urzędowała całą drogę pewna pani, której było trza pytać o pozwolenie przed skorzystaniem. Śmieliśmy się, że powinna pobierać opłaty... Dawno tak się nie cieszyłem na powrót do domu, a z dworca - mimo późnej pory (powinniśmy być ok. 22, byliśmy po 2) - przeszedłem pieszo, mając uraz do wszelkich mechanicznych środków transportu...

Relacja tekstowa oraz filmowa (Fakty TVN), przy czym dla filmowej krótka legenda:
00:45 : Studentka Fizyki
01:03 : Pani z WC
02:36 : Studentka Fizyki

sobota, 11 grudnia 2010

Lublin i powrót dobrych uczynków

Lublin przywitał mnie chłodem i śniegiem (mnóstwem śniegu), trolejbusami, pijanym Lublinianinem, którego odprowadzaliśmy (a raczej ciągneliśmy za sobą) w nocy na autobus, przy czym dowiedzenie się gdzie delikwent mieszka i co tam jedzie było również nie lada wyzwaniem, oraz Panią, która zaoferowała mi pomoc w odnalezieniu drogi tłumacząc, że kręce się jak 'gówno w przeremblu'. Dobre uczynki jednak zawsze wracają...

czwartek, 9 grudnia 2010

Rozstrzygnięcie konkursu

Uroczyście oznajmiam, że moja paprotka nie jest już bezimienna! A na imię jej Charlize (dla patriotów wersja alternatywna: Szarlotta). Drugie imię to Rita, natomiast na bierzmowaniu wybrała Jadwigę. Nazywa się Paprosia-Zosia, w sensie Paprosia z domu, Zosia po mężu, który jednak zwiądł dwie zimy temu, co skłoniło Charlize do wstąpienia do zakonu, gdzie wybrała na swe zakonne imię Iwonę, co miało być jednocześnie pokutą za kopania śpiących na ziemi znajomych pewnego lata w Skorzęcinie.

środa, 8 grudnia 2010

Paprocie imię w kinie w Lublinie

Moja skrzynka pocztowa ugina się wręcz od listów z zapytaniem o sens nazywania mej paprotki. Nie bardzo szczerze mówiąc je rozumiem, ponieważ jak inaczej niby miałbym ją do siebie przywoływać?..
Jeśli chodzi o rozstrzygnięcie konkursu, w związku z bardzo wysokim poziomem nadesłanych propozycji, jak i ich ilością - proszę jeszcze o cierpliwość.

W nocy z czwartku na piątek wyjeżdżam do Lublina na studencką konferencję o długiej nazwie. Mam nadzieję, że uda mi się dużo pozwiedzać ciekawych, fizycznych rzeczy dowiedzieć...

wtorek, 7 grudnia 2010

Powrót klamki i piękna paproć

Nie wspominałem tu chyba jeszcze, że od pewnego czasu udzielam korepetycji. Pieniądze zarobione w tym tygodniu postanowiłem przeznaczyć na upiększenie mojego pokoju. Po powrocie z zakupów doszedłem jednak do wniosku, że najprawdopodobniej trochę za mało biorę za godzinę, skoro pieniędzy starczyło mi jedynie na... paprotkę. Mimo wszystko było warto. Wybór imienia pozostawiam co prawda Magdzie, ale niniejszym ogłaszam konkurs na najlepszą propozycję drugiego imienia. Pomożecie?..

Dodatkowo zakupiłem dziś klamkę do drzwi (ale to już z zaskórniaków, ponieważ z korepetytacyjnych nie starczyło). Wmówienie sobie, że najtańsza klamka jest jednocześnie najładniejszą okazało się prostsze niż myślałem...

niedziela, 5 grudnia 2010

Na sportowo

Choć nie biegałem od prawie dwóch miesięcy, zapisałem się ostatnio na kwietniowy 4. Poznań Półmaraton. Szczerze mówiąc mam pewne drobne obawy w związku z tym, że już nawet po pierwszych zajęciach sekcji bowlingu miałem zakwasy... Trza zacisnąć zęby, pięć par gaci na krocze, kominiarkę na głowę, szpadel w rękę i jazda... na trasę!

piątek, 3 grudnia 2010

Proinnowacyjny chodnik

Dziś na jednych z zajęć Dziekan powiedział, że 'taka sytuacja jest dla nas paradajs'. Ktoś chyba się przypadkiem pochwalił finał którego TVN-owskiego programu ostatnio widział...

Ja rozumiem, że odśnieżanie chodników nie jest łatwym zajęciem, ale wydaje mi się, że jeśli już to się robi, to naprawdę warto by było zrobić przejście dla więcej niż półtora osoby... Poza tym nie chciałbym nadto marudzić, ale ogrzewanie w pociągu też by się przydało włączyć...

czwartek, 2 grudnia 2010

(Niespodziewany) Atak zimy

Uczucie gdy wraca się z zimna do ciepłego mieszkania jest bardzo przyjemne, nie przeczę. Widok płatków śniegu delikatnie tańczących wśród miejskich latarni - piękne, nie przeczę. Ale czekać (zwłaszcza będąc przeziębionym) 30 minut na autobus przy -11 *C, tylko i wyłącznie po to by ostatecznie odjechać tramwajem (również 10 minut po czasie, rzecz jasna) z kibicami, a następnie poczuć się niczym zdobywca bieguna, to już chyba naprawdę lekka przesada... Przynajmniej trochę odreagowałem, przeklinając co piąty płatek w oku, czyli nie przymierzając co drugi metr...

wtorek, 30 listopada 2010

Sklep 24h

Wracając dziś do mieszkania postanowiłem wstąpić do sklepu po chleb i Almette ziołowe. Jako, że był to sklep 24h, a było już po 23, nie miałem możliwości 'fizycznie' wybrać interesujących mnie produktów, lecz musiałem uczynić to w sposób werbalny. Po tym jak powiedziałem, czego chcę, pan odpowiedział, że nie wie czy jest elmeke. 'Almette' - poprawiłem go, na co spytał, czy Almette też ma być. Teraz mam spory problem, bo nie wiem czy problem tkwi w mojej dykcji, w jego słuchu czy akustyce pomieszczenia...

niedziela, 28 listopada 2010

Domowy weekend

Moi Rodzice tak polubili Magdę, że już do ostatniego weekendu większość pytań zadawanych telefonicznie dotyczyła właśnie Jej - zdrowia, samopoczucia, etc.. Po mijającym właśnie - Wspólnie spędzonym w domu - weekendzie, obawiam się, że o moje zdrowie zupełnie już nikt nie spyta...

Studiowanie fizyki ma tę niezaprzeczalną zaletę, że jeśli ktoś spyta mnie po dniu zajęć, czy jestem zmęczony, można odpowiedzieć, że tak - i w dodatku zawsze jest to zmęczenie fizyczne...

PS.
Zdjęcia z Torunia
Zdjęcia z Krakowa

czwartek, 25 listopada 2010

Porządki i pogromca klamek

Sprzątanie z reguły składa się z trzech części. Pierwszym etapem jest uzmysłowienie sobie, że jest nieporządek (potocznie zwany burdelem), drugim jest przejściowe zwiększenie entropii poprzez porozrzucanie rzeczy w celu późniejszego ich poukładania. Na koniec pozostaje już tylko porządkowanie i układanie rzeczy. Z przykrością muszę przyznać, że moje porządki z reguły kończą się już po drugim etapie...

Gdy wchodziłem dziś do wydziałowej toalety, klamka pozostała mi w ręce. Michał Czesław - pogromca klamek.

poniedziałek, 22 listopada 2010

Kraków ze starszą panią w tle

No i po weekendzie, niestety. Kraków bardzo przyjemny, gościnny i klimatyczny. W dodatku większość listy 'do zwiedzenia' odhaczona, więc tym bardziej są powody do zadowolenia.

Podróż powrotna męcząca, choć efektywna, ponieważ podszkoliłem się trochę w tematyce okołomagisterskiej. Dokładniej rzecz biorąc trwało to jedynie część podróży - do momentu, gdy do przedziału dosiadły się dwie starsze panie (wracające zapewne z dwusetnych urodzin ich przyjaciółki z podstawówki), z których jedna zasugerowała by zgasić światło, a następnie by przy zgaszonym nie czytać, ponieważ ona za młodu (Rzeczpospolita Obojga Narodów?) czytała przy blasku księżyca i pogorszył się jej wzrok. A ze starszymi paniami się nie dyskutuje, no chyba, że się ma defibrylator w zanadrzu...

sobota, 20 listopada 2010

Podróż

Pozdrowienia z Wrocławia! Plecak załadowany tak, że jest grubszy ode mnie, siedzenia - jak na PKP przystało - bardzo luksusowe i wygodne, pociąg mknie aż miło. Jednym (no może dwoma) słowem: Krakowie, nadjeżdżamy!
Swoją drogą, dopiero gdy człowiek nie może korzystać z Google odczuwa jak bardzo jest ortograficznie ułomnym...

piątek, 19 listopada 2010

Kuba i panie topless

Kuba poleciał niedawno do Afryki jeździć na rowerze (ups, chyba trochę spłyciłem?). Dodatkowo na swoim blogu zamieszcza różne historie z wyprawą związane, posiłkując się przy okazji zdjęciami (polecam!). Zauważyłem na jednym z nich napisy po angielsku, zdziwiły mnie one trochę, więc postanowiłem sprawdzić jaki jest urzędowy język w Namibii. Na pierwszej stronie wyników w Google zaatakowały mnie panie topless, a Wikipedia rozbawiła mnie informacją o gęstości zaludnienia, która wynosi 2 os./km^2. Być może je znajdziesz - powodzenia, Kuba!

czwartek, 18 listopada 2010

Mecz z matematyką w tle

Byliśmy wczoraj na meczu Polska - WKS. Oprócz niesamowitej atmosfery, pięknego stadionu, meksykańskiej fali 'przepływającej' kilka razy po wszystkich trybunach, wspólnego odśpiewania Hymnu i radości po każdej z bramek, najbardziej zapamiętam zdziwienie związane z tym, że aż tyle osób może zmieścić się do tramwaju. Widziałem już w tej materii naprawdę wiele, ale wczoraj już od Mostu Teatralnego do samego stadionu drzwi się w ogóle nie otwierały... A więc prawdą jest to, co studenci matematyki mawiają, że jeśli do tramwaju zmieści się n osób, to i n+1 da radę...

środa, 17 listopada 2010

Wagon wagonowi nierówny

Jako, że w weekend wybieramy się z Magdą do Krakowa, postanowiłem zapytać na PKP czym się różni wagon sypialny od wagonu z miejscami do leżenia. Pani odpowiedziała mi, że różni się on... pościelą. Nie wiem jednak czy chodzi o kolor, wzór a może rozmiar guzików?.. Dopiero po kolejnym pytaniu Pani dopowiedziała, że różnią się one również ilością miejsc. Ale widać pościel istotniejsza...

Z przykrością stwierdzam, że dziś w związku z tym, że almette ziołowe skończyło się już przy trzeciej skibce, mój rytuał został zaburzony. Nie wiem czy będę potrafił teraz zasnąć...

wtorek, 16 listopada 2010

Dzień Świra

Zorientowałem się dziś, że mam dużą tendencję do przyzwyczajeń i rytuałów. Zawsze gdy wracam wieczorem do mieszkania, wyciągam 8 skibek chleba, 4 z nich smaruję powidłami, a 4 almette ziołowym (jem je naprzemiennie), do tego dodaję gorący kubek (tu mała 'wariacja' z mojej strony, bo czasem pomidorowa, czasem rosół, a i barszczyk się raz na jakiś czas zdarzy...), po czym stwierdzam, że i tak nic innego jedząc nie zrobię, więc rozpoczynam oglądać 'Jak poznałem Waszą Matkę'. Dla uspokojenia dodam tylko, że nie jest jeszcze ze mną aż tak źle i spokojnie - za każdym razem oglądam inny odcinek...

Po pierwszej nocy w nowym pokoju muszę przyznać, że łóżko tak skrzypi, że aż chyba cały blok słyszy jak przekręcam się na drugi bok. A co mi tam, niech wiedzą...

poniedziałek, 15 listopada 2010

Klamka

Wróciłem dziś z Torunia. Ponad 1000 piw wypitych ponoć podczas konferencji przez Uczestników sugeruje, że fizyka płynów jest bardzo ciekawych zagadnieniem do fizycznych badań...
W Poznańskim mieszkaniu zwolnił się jeden z pokoi, więc - w związku z tym, że jest tańszy i mniej śmierdzi - postanowiłem się tam przeprowadzić. Wszystkie rzeczy przeniosłem w pół godziny, po czym chcąc wyjść z pokoju, zauważyłem, że klamka tak mnie polubiła, że zamiast bohatersko trzymać się drzwi, została mi w ręce. Obecnie leży obok laptopa. Jako, że człowiek do luksusów szybko się przyzwyczaja, będę chyba musiał sobie zamontować hotelowy zamek na kod...

piątek, 12 listopada 2010

Kitajce

Jak duża jest siła 1pN? To tak jakby podzielić kostkę czekolady na miliard kawałków, rozdać je Chińczykom i nakazać każdy rozdzielić dalej na tysiąc kawałków. Fragment taki działa na Ziemię właśnie z siłą 1pN. Kitajce to bardzo przydatna nacja jednak...

Toruń

Lekko podchmielony pozdrawiam Szanownych Czytelników ze słonecznego Torunia z Ogólnopolskiej Sesji Kół Naukowych Fizyków. To nie tylko mój pierwszy OSKNF, ale i pierwszy nocleg w hotelu z klimatyzacją i zamkiem w drzwiach na kod zamiast klucza. Trza się trochę hamować, co by być w stanie wejść w ogóle...

środa, 10 listopada 2010

Fryzjer

Byłem dziś w moim ulubionym zakładzie fryzjerskim, lecz trafiłem wyjątkowo 'pod nożyce' (choć to - jak się okaże z dalszej części notki - za dużo powiedziane) nowej fryzjerki. Po tym, jak powiedziałem, że chciałbym być ostrzyżony głównie nożyczkami, Pani wyciągnęła jedną maszynkę, później drugą, a następnie trzecią, przy której dodatkowo cztery razy zmieniała końcówkę tnąc moje włosy na różne długości. W końcu, po niekończącej się paradzie maszynek do włosów, Pani wzięła w ręce nożyczki wieńcząc dzieło. Mimo wszystko jestem względnie zadowolony i nieskromnie przyznam, że wyglądam minimalnie lepiej niż przysłowiowe pół dupy za krzakiem...

wtorek, 9 listopada 2010

Weselnie

Wesela to jest jednak TO. Dużo dobrej muzyki, dużo dobrego jedzenia, dużo sympatycznych i otwartych (w sensie pijanych) ludzi. Z reguły w związku z dużą liczbą osób, nie ma zbyt wiele miejsca na parkiecie, co powoduje, że już po chwili czujesz łokieć jednej ze starszych pań pod żebrem. A nawet nie wypada oddać... Poza tym kto myśli o połamanych żebrach, gdy obok ma się tak cudowną Partnerkę, jaką ja miałem?

sobota, 6 listopada 2010

Doniek

Pomimo całej sympatii do rządu i premiera, muszę przyznać, że zmiana reklamy na bilboardzie z półnagiej modelki Triumpha na Doniego uśmiechającego przy szkole, nie jest zbyt wizualnie korzystna.

czwartek, 4 listopada 2010

Jesień - Zima

Dobrze, że jest chłodno i powoli odczuwa się zbliżającą się zimę - jest wymówka, by się więcej przytulać...

środa, 3 listopada 2010

Poznań

Zważywszy na fakt, że z Wrześni do Poznania (~50 km) autem jechałem prawie trzy godziny, po drodze trzy razy stojąc w korku, Poznań nie przyjął mnie dziś zbyt gościnnie. Bardzo miło tak sobie posiedzieć w aucie i posłuchać muzyki - dodatkowy zestaw głośników czasem jednak się przydaje!..

wtorek, 2 listopada 2010

Wszystkich Swiętych

Co roku we Wszystkich Świętych nie mogę oprzeć się wrażeniu, że msza na cmentarzu jest jedynie dodatkiem do spotkań towarzyskich. Często niezauważanym dodatkiem zresztą... Ale mimo wszystko mam wrażenie, że ta radość z (i podczas) rodzinnych spotkań by się Zmarłym podobała.

niedziela, 31 października 2010

Halloween

Dziś ponoć Halloween. Przypomniała mi o tym garstka dzieciaków przebranych za czarownice machających kartką z napisem 'cukierek albo psikus'. Z powodu braku cukierków dostali co prawda pieniądze na cukierki, lecz wydaje mi się, że ich 'akcja' byłaby bardziej efektywna (i efektowna zresztą też) gdyby chodzili w grupce z dresami, a na kartce dopisali 'albo wpierdol'.

Dobranoc

Przypominam, że nastąpiła dziś zmiana czasu i można pospać trochę dłużej. Sugeruję więc wrócić do łóżka... Kolorowych snów!

czwartek, 28 października 2010

Izolacja

Wczoraj w moim mieszkaniu ostro zaiskrzyło. Dokładnie rzecz biorąc zaiskrzyło gniazdko prądowe.Wymusiło to niestety wyłączenie prądu w większości mieszkania, jednocześnie odłączając mnie zupełnie od Świata (zwanego również potocznie Internetem). Miałem w międzyczasie kilka ciekawych pomysłów na notkę, lecz do teraz nie ostał się ani jeden. To strasznie irytujące, że największą wenę człowiek ma właśnie wtedy, gdy nawet nie ma gdzie swoich wypocin zapisać...

środa, 27 października 2010

Kalendarz

Od dobrych trzech tygodni praktycznie co dwa dni chodzę do księgarni wydziałowej z nadzieją zakupu kalendarza UAM. Bez skutku. Okazuje się, że kalendarze długi czas były w... Krakowie. A obecnie od dwóch tygodni za każdym razem słyszę, że 'lada dzień powinny być', a Pani tak naprawdę sama nie wie dlaczego ich jeszcze nie ma. Cóż, skończy się na tym, że kupię sobie naścienny kalendarz z gołymi babami i na pupie jednej z nich zaznaczę miejsce, gdzie wytwórcy kalendarza UAM mogą mnie pocałować...

poniedziałek, 25 października 2010

Magistersko

Pewnie mnie wszyscy zlinczują za tak bezczelne wybieganie przed szereg,  lecz pochwalić się chciałem, że pierwsze trzy strony pracy magisterskiej oddane zostały Promotorowi i przez niego zaakceptowane. O wielkości mego zwycięstwa świadczyć dodatkowo może fakt, że wśród owych trzech stron nie ma ani strony tytułowej, ani podziękowań!

niedziela, 24 października 2010

Przeziębieniowo

Człowiek przyjedzie raz na jakiś czas ogrzać się przy cieple domowego ogniska, a oprócz tego (i pysznych domowych obiadów) dostaje również przeziębienia. A mawiają, że od przybytku głowa nie boli...

piątek, 22 października 2010

Dżoana Krupa International Kuchnia

Ostatnio Magda wprowadza mnie trochę do Światowej Kuchni. W środę kosztowaliśmy kuchnię grecką, natomiast wczoraj zaliczyliśmy próbę zastołowania się we włoskiej knajpce. Jeszcze do niedawna najlepszy w Grecji był Strzeszyn Grecki (jedna z dzielnic Poznania) a ulubionymi włoskimi daniami były spaghetti (koniecznie z Piccolo) i pizza. Sam jestem ciekaw, czy mój zwykle skory do przyzwyczajeń umysł da się w tych kwestiach 'zbałamucić'...

środa, 20 października 2010

Wczoraj wieczorem dotarły do mnie zdjęcia z Maratonu. Kilkanaście z nich obejrzeć można na Picassie. Poniżej z dedykacją dla Szanownych Czytelniczek zamieszczam zdjęcie, które pewnie u niejednej wywoła ślinotok.

wtorek, 19 października 2010

Pranie pieniędzy

Po niedawnym kupnie suszarki, rzuciłem się ostatnio w wir prania. Po wypraniu kilku ubrań ręcznie i wyciśnięciu ich, muszę przyznać, że już nie tylko mięśnie brzucha mam wyrzeźbione... Dodatkową zaletą prania (oprócz frajdy jaką sprawia, co pierwszy odkrył swego czasu Bronek) jest to, że wywieszone w pokoju pranie niweluje zapach starej kanapy oraz pachnącego ubikacją odświeżacza powietrza.

Byłem dziś w Tesco na zakupach, za które zapłaciłem kartą. Kasjerka spojrzała na kartę, następnie na mnie, na kartę i na mnie, po czym stwierdziła z uśmiechem, że znane nazwisko. Widzę, że wieść o tym, że podczas maratonu wyprzedziłem Prezydenta Grobelnego, szybko się rozeszła...

poniedziałek, 18 października 2010

Chleb

Po zakończonym dziś spotkaniu pozostał jedynie kapsel od Ochoty w mej kieszeni oraz mnóstwo wspaniałych wspomnień w pamięci.

Gdy wracałem dziś głodny ok. północy do mieszkania, postanowiłem po drodze kupić chleb. Pan w sklepie zasugerował, że o 3.45 codziennie przywożą świeży, więc w razie czego mogę przyjść później... Chwilę rozważałem czatowanie pod sklepem prawie 4 godziny, lecz ostatecznie postanowiłem kupić czerstwy. Po skonsumowaniu muszę przyznać, że mogłem jednak poczekać...

sobota, 16 października 2010

Dubna - reaktywacja

W ten weekend odbywa się w Poznaniu spotkanie uczestników tegorocznych praktyk w Dubnej. Po dzisiejszym poranku nie jestem do końca pewien, czy tęskniłem za porannym posmakiem rosyjskiego piwa w ustach... Ale mimo wszystko rewelacyjnie będzie znów zobaczyć te wszystkie Dziewuszki i tych wszystkich Gierojów!

czwartek, 14 października 2010

Maratońskie zdjęcia

Dziś na stronie internetowej pojawiły się zdjęcia z Maratonu. Przypuszczałem, że będą one płatne, lecz myślałem bardziej nad ceną 1zł/zdjęcie, tymczasem pojedyncze zdjęcie kosztuje 10zł, (choć z drugiej strony 40zł za wszystkie - w moim przypadku - 37 sztuk). To byłby/będzie (waham się) najdroższy szpan zdjęciem profilowym na Facebooka w historii...

Tymczasem z innego źródła (dzięki, Bartosz!) zamieszczam zdjęcie, na którym każdy znajdzie coś dla siebie: słodkie dziecko, brzuch ... no i mnie!

środa, 13 października 2010

(Zbyt) Długie oczekiwanie

W lodówce chłodzi się piwo przeznaczone na opicie wygranego meczu Reprezentacji Polski w piłce nożnej. Naprawdę myślałem, że to dziś jest TEN dzień, lecz niestety Orły śrubują rekord będąc już 7 miesięcy bez zwycięstwa. Obawiam się, że jeszcze trochę i będzie trza sprawdzić datę ważności tego piwa...

wtorek, 12 października 2010

Day after

Okazuje się, że walka z każdym metrem odbywa się również dzień po. Co ciekawe, najbardziej bolesne jest schodzenie po schodach, a niestety Polska nie należy raczej do najbardziej uwindzionych (?!) krajów Świata...

Dawno nie umieszczałem informacji o słowach kluczowych, które nakierowały szanownych Czytelników na mojego bloga - dziś naprawiam ten niewybaczalny błąd.


Każde jest na swój sposób nietypowe, ale może mi ktoś powiedzieć jak - do jasnej cholery - wygląda szablon majtek i w jaki sposób kojarzy się on z tym blogiem?..

niedziela, 10 października 2010

Maratończyk Michał

Przed maratonem założyłem sobie 4 cele. Udało mi się zrealizować wszystkie z nich: wystartować w maratonie, dobiec do mety, nie dać się zdublować murzynom i wyprzedzić Prezydenta Grobelnego. 2 km przed metą przeświadczony byłem, że wyprzedzić Rysia mi się nie uda, ale na szczęście praktycznie na ostatniej prostej dojrzałem go idącego w oddali - nie miał najmniejszych szans!

Dziękuję za trzymane kciuki - zarówno te w domach jak i na trasie. Wielkie dzięki również dla Bartosza, z którym spory kawał przebiegłem i częściowo wspólnie męczyliśmy się z tą nową dla nas sytuacją - przy okazji dając wywiad Radiu Eska. I szczególne podziękowania dla Magdy, bez której pomocy na pewno nie dałbym rady!

piątek, 8 października 2010

Przedwczesny zgon

Zestaw startowy do maratonu został odebrany. W zestawie znajdują się: koszulka, numer startowy, chip, gąbka oraz worek na śmieci. Jeśli ktoś zdecyduje się śledzić relację w TV, to zachęcam do wypatrywania mnie na trasie - umierającego biegacza z workiem na głowie i gąbką w ręce...

czwartek, 7 października 2010

Dziekanat

Uwielbiam wizyty w Dziekanacie. Zwłaszcza gdy pani patrząc na kogoś innego szepcze coś pod nosem, a później z wyraźną irytacją pyta podniesionym głosem dlaczego nic nie mówię... A i chętnie bym opowiedział co sądzę o wywieszaniu w czwartek małej karteczki, informującej, że jedynie do piątku można złożyć wniosek o stypendium (zwłaszcza w kontekście, że zajęcia mam póki co tylko w środę). Dziekanat - I'm lovin' it!

środa, 6 października 2010

MPK

Dziś miałem pierwsze zajęcia na Uczelni. Dotrzeć tam postanowiłem 'sprawdzoną' już linią autobusową. Stanęło na tym, że 20 minut wraz z pewną starszą Panią (która zresztą - o zgrozo! - w pewnym momencie zniecierpliwiona wyszła na środek jezdni i próbowała wejść do jednego ze stojących na światłach aut) czekałem na przystanku, ponieważ pierwszy autobus w ogóle nie przyjechał, a drugi przybył z 7 minutowym opóźnieniem. Dobrze, że nie mam zbyt wielu zajęć w tym semestrze...

wtorek, 5 października 2010

Ziomki z Osiedla

Jako zagorzały wielbiciel tramwajów, niechętnie zdecydowałem się dziś wypróbować niedaleko położoną linię autobusową. Zajechał nowy, niskopodłogowy, hybrydowy Solaris. Co ciekawe, po wejściu przyjemny kobiecy głos oznajmił, że za chwilę drzwi zostaną zamknięte. Co jednak najbardziej rzuciło mi się w oczy to duża liczba starszych pań gotowych zabić za miejsce siedzące. W dodatku po drodze na autobus widziałem na Osiedlu murzyna. Wniosek z tych opowieści taki, że to niebezpieczna dzielnica jest...

poniedziałek, 4 października 2010

Wichrowe Wzgórze

Dziś pierwsza noc w nowym mieszkaniu. Kanapa śmierdzi co prawda trochę (na szczęście ja śpię na znajdującym się kawałek dalej łóżku), ale czego się nie robi dla szybkiego Internetu... Nawet na gnojowicy spać by można.

sobota, 2 października 2010

Mistrzowskie zdjęcie

W czwartek w Poznaniu była możliwość zrobienia sobie zdjęcia z Pucharem Mistrzów UEFA, a następnie miał odbyć się konkurs wiedzowy, którego główną nagrodą był bilet na mecz Sporting Lizbona - Olympique Lyon. Nagrzaliśmy się z Bartkiem na to strasznie... Aż do pierwszego (jak się później okazało, najłatwiejszego w całym konkursie zresztą) pytania, które niestety nas przerosło. No nic, póki co zostają mi mecze Victorii Września w IV Lidze - dobre i to.


czwartek, 30 września 2010

Dzień Chłopca

Wszystkim Panom, z okazji dzisiejszego święta życzę by w końcu ktoś o nim pamiętał... To smutne, że kobiety obdarowywane są zawsze górą rajstop i goździków, a ja nawet jednej pary kalesonów nigdy nie dostałem.

środa, 29 września 2010

Jesień

Najlepsze w jesieni jest to, że nie trzeba czyścić butów - wystarczy wejść w kałużę...

poniedziałek, 27 września 2010

Królowa Angielska

Byłem dziś po raz pierwszy dłuższą chwilę w nowym mieszkaniu. Jest to typowe mieszkanie studenckie - jest brudno, śmierdzi, a z grzyba na ścianach można by ugotować niejedną grzybową. Opis oczywiście przekolorowany zdecydowanie (częściowo nawet zmyślony, gdyż darmowej zupy na pewno nie będzie), choć nie zmienia to faktu, że królowej angielskiej to ja bym tam raczej nie zaprosił...

niedziela, 26 września 2010

Duszno i zdetronizowane koziołki

Chyba więcej osób myślało, że puszczą porno, ponieważ nie szło w ogóle wejść do sali. W ramach rekompensaty widziałem za to robaki na pół dłoni... Dobre i to, choć zdecydowanie mniej podniecajace.

Byliśmy dziś na przedstawieniu plenerowym z okazji 100-lecia Zamku. Największą atrakcją nie okazały się 10-metrowe smoki, a aktor w mundurze hitlerowca, z którym ludzie robili sobie zdjęcia. Potwierdza się tylko, że za mundurem (nawet TAKIM) panny i geje sznurem.

czwartek, 23 września 2010

Noc Naukowców

Już jutro Noc Naukowców! Jeśli się wyrobię, to planuję wybrać się min. na wykład pt. 'Co i jak ludzie robią w nocy?'. Co prawda po tytule brzmi bardzo obiecująco, lecz okazało się niestety, że nie będzie ani czytania powieści erotycznych, ani projekcji filmów porno, a jedynie wykład - z grubsza historyczny zresztą. No nic, może i tak będzie fajnie...

środa, 22 września 2010

Czas pożegnań

W piątek koniec praktyk, nadszedł więc czas rozstań z poszczególnymi klasami. Dziś żegnałem się z 1c. Łez co prawda nie było, ale wspominać miło będę na pewno. Człowiek do sympatycznych osób zadziwiająco szybko się przywiązuje, przeżywa poziom ich wiedzy, otrzymane oceny... Zwłaszcza to ostatnie. Później nadchodzą rozmyślania, czy może coś źle się wyjaśniło, czy może było trza bardziej coś podkreślić. Ale wtedy jest już za późno. Pierwsze słowo do dziennika, drugie słowo do śmietnika!

wtorek, 21 września 2010

Pytania bez odpowiedzi

Stworzono listę pytań bez odpowiedzi. Nie dowiemy się więc jaki jest sens życia, ale również okazuje się, że nikt nie odpowie nam na pytanie jak najlepiej zrzucić wagę... Naszym przeznaczeniem jest więc brzuszek i życie bez sensu.

niedziela, 19 września 2010

Weekendowo i pod wiatr

Po tak przyjemnym weekendzie trudno jest wrócić na ziemię. Zwłaszcza w taką pogodę... No właśnie, (zbliżającą się wielkimi krokami) jesienią pogoda człowieka zniechęca do wszystkiego, zimą jest za zimno i zbyt sennie na naukę, wiosną ciężko się skupić, bo wszystko na zewnątrz odżywa, a latem jest tak gorąco i duszno, że w domu trudno jest wysiedzieć. Podsumowując: Student zawsze ma pod wiatr!

piątek, 17 września 2010

Moda

W drodze na PKP widziałem dziewuszkę w samych majtkach, sportowych butach i skórze. Dodatkowo w ręce trzymała tytke ze szpilkami. Dziwne to czasy, że nie wiadomo czy dany strój wynika z panującej mody, czy z faktu, że ktoś po prostu zapieprzył jej spodnie...

czwartek, 16 września 2010

Reprezentacja szczytuje!

W nowym rankingu FIFA Reprezentacja Polski zajmuje - najgorsze w historii - 66. miejsce. Musimy być jednak czujni, ponieważ Albania i Benin depczą nam po piętach... Cóż, nie można być we wszystkim najlepszym. Przynajmniej Polki są ładne.

środa, 15 września 2010

Allegro i wilk z owcą

Wypieków co prawda nie było, ale obyło się i bez kosza, także można rzec, że wilk cały i owca syta.
Miałem dziś kilka zadań bojowych związanych z próbną maturą, którą uczniowie będą pisać w najbliższy czwartek. Koniecznie trza wystawić pytania na allegro! Choć nie wiem czy aby się nie spóźniłem - może Pan Roman (woźny, który kserował arkusze) już je wystawił?..

poniedziałek, 13 września 2010

Sowowy pocieszacz

Jestem pewien, że jutro, po przeprowadzonej przeze mnie lekcji, dzieciaki wrócą do domów z wypiekami na twarzy i krzykną od drzwi 'Mamo, mamo! Opowiedzieć Ci o wektorach?'. Druga opcja jest taka, że ja wrócę do domu z koszem na głowie...

W związku z tym, że przeżyłem już ponad 700 milionów sekund, mam chyba prawo czuć się dziś zmęczony?..

niedziela, 12 września 2010

Pociąg do Lwowa

Planowałem udać się dziś na Dni Lwowa i Kresów na Starym Rynku w Poznaniu. Gdy zaszedłem na miejsce, ze sceny usłyszałem disco polo, a na straganach widniały nazwy miast: Szczecin, Gdańsk, Wrocław, ... . Zacząłem się więc mocno zastanawiać nad tym, czy dotychczas dobrze rozumiałem pojęcie kresów... Okazało się jednak, że Rynek podzielony był na dwie części, po jednej były Dni Chleba i disco polo, natomiast po drugiej były Dni Lwowa i disco ukro.

Gdy wracałem z Poznania, ktoś wyskoczył z ruszającego ze stacji pociągu. Na chwilę się więc zatrzymaliśmy, szło słyszeć uwagi typu 'powinien głupi, pijany chuj jeszcze raz, tyle że na główkę, skoczyć!', po czym ruszyliśmy dalej. Nie ma to jak mały, pozytywny przystanek podczas męczącej podróży.

czwartek, 9 września 2010

Szkolne perełki

Uczeń spytany o to z czym kojarzy mu się słowo 'orient' odpowiedział, że ze słowem 'zorientować'... Na szczęście reszta klasy parsknęła śmiechem, zamiast ze zrozumieniem zacząć przytakiwać - może nie jest aż tak źle z Polskim szkolnictwem...

środa, 8 września 2010

Licealne Praktyki

Od poniedziałku wróciłem do roli Pana Praktykanta - tym razem w Liceum. Nie od dziś wiadomo, że toaleta od wieków jest miejscem głębokich filozoficznych rozważań, nie inaczej jest w toalecie licealnej. Wczoraj jeden z uczniów powiedział do drugiego 'pokaż wacka', natomiast dziś jeden drugiego (inni bohaterowie) uraczył tekstem 'o, widzę małe poranne trzepanko?'. Od razu uspokoiłem się o przyszłość kraju - młodzież mamy bardzo obiecującą...

poniedziałek, 6 września 2010

Noc jest od spania

Wczoraj obudziłem się obok zewnętrznego dysku twardego (?!), natomiast dziś obok ładowarki do komórki. Ciekawe co jutro znajdę w łóżku - może mikrofalówkę? A może sąsiadkę?..

niedziela, 5 września 2010

3xŻ

Czytałem ostatnio o pewnym sposobie przygotowań do Maratonu, nazywa się BPS i należy rozpocząć go na 8 tygodni przed samym Maratonem. Biorąc pod uwagę, że do tego wydarzenia zostało zaledwie 34 dni, postanowiłem nie wzorować się na innych, lecz wprowadzić własną, autorską technikę przygotowawczą. Nazwałem ją 3xŻ: Żarcie na umór, Żłopanie na umór i Żadkie* bieganie.
Na efekty nie było trzeba długo czekać - 14 km wczoraj. Polecam!

* 2xŻ i 1xRz nie brzmi zbyt dobrze.

piątek, 3 września 2010

Gwiazdor

Udawanie przed Promotorem, że z moją wiedzą jest coraz lepiej, ze spotkania na spotkanie coraz lepiej mi wychodzi... Nadmiar stresu zrekompensowało mi zupełnie ujrzenie na żywo Gwiazdy największego formatu - pana Zięby z 'Na Wspólnej'. Niestety nie zdążyłem ani zdjęcia zrobić, ani o autograf na klacie poprosić...

środa, 1 września 2010

Błędów ciąg dalszy

Ponoć człowiek uczy się na błędach. W takim razie chyba tylko niechęcią do nauki można wytłumaczyć fakt, że po ostatnich wydarzeniach na dworcu, nadal ufam PKP. Dziś pojechałem specjalnie taksówką na dworzec, by się nie spieszyć i oszczędzić swe nowe spodnie. Okazało się jednak, że obowiązuje od dziś nowy rozkład jazdy, wprowadzony na 3 dni. 3, kurwa, dni. W związku z tym pociąg zamiast o 14.46, odjeżdża o 15.13. Zresztą, i tak był 10min opóźniony...

wtorek, 31 sierpnia 2010

Maraton pęcherza

Rozpocząłem dziś ambitne przygotowania do jeszcze ambitniejszych planów wzięcia udziału w Poznańskim Maratonie. Przebiegłem 12 km. Przy okazji tego pomysłu, pomyślałem, że może zrzucę kilka zbędnych kilogramów, odsłaniając tym samym lekko zardzewiały już kaloryfer. Sądząc jednak po tym, że zarówno przed, jak i po bieganiu, nażarłem się jak świnia sałatki jarzynowej, chyba niestety raczej przeturlam się przez ten Maraton...

niedziela, 29 sierpnia 2010

Wybredny Maluch

Wczoraj na imprezie rodzinnej widziałem moją Chrześniaczkę. Dostałem Ją na chwilę 'do potrzymania', lecz niestety Angelika momentalnie się rozpłakała, wyciągając łapki w stronę swojej Mamy. Angelika przed tym 'incydentem' intensywnie śliniła się na mój widok, także przyznam, że zupełnie nie rozumiem kobiecych zachowań...  Poza tym stwierdzam, że posiadanie małych, owłosionych piersi (w dodatku bez mleka!), znacznie utrudnia kontakty z niemowlakami.

piątek, 27 sierpnia 2010

Pechowo - Odzieżowo

Byłem dziś umówiony ze swym Promotorem na rozmowę w sprawie pracy magisterskiej. Po drodze na pociąg, przewróciłem się na wrzesińskim dworcu - w największe błoto, rzecz jasna. Nieudolna próba oczyszczenia spodni (błoto z tyłu spodni, na wysokości tyłka (nawet tak zgrabnego), zaiste wygląda bardzo zachęcająco) w pociągowej toalecie zakończyła się niepowodzeniem. U Promotora wahałem się czy usiąść, co by nie zabrudzić krzesła, ponieważ i tak pewnie później musiał wietrzyć wszechogarniający zapach błota. Do momentu kupna nowych spodni (Oj tam! I tak planowałem to zrobić w przyszłym miesiącu...) zdążyłem bardzo dobrze zrozumieć dlaczego dzieci płaczą, gdy mają pełnego pampersa. Popołudniu, gdy szedłem po pizzę, przejeżdżające auto wjechało w kałużę opryskując tym samym moją koszulkę i nowe jeansy. Na zakończenie dnia urwał mi się guzik od koszuli. Szukając jakichkolwiek pozytywów, mogę tylko napisać, że cieszę się, że nie pojechałem, kurwa, w garniturze...

czwartek, 26 sierpnia 2010

23

O 6. rano udało mi się zakończyć przepisywanie pamiętnika Dziadka. Pamiętnik kończąc się śmiercią Babci nie nastawił mnie zbyt pozytywnie do - i tak niezbyt lubianego przeze mnie - dnia rocznicy mych narodzin. Tym bardziej dziękuję za życzenia!

"Wieczorem tworzyły się grupki i dyskutowaliśmy. Pocieszaliśmy się wzajemnie, ale tęsknota i jakiś smutek ogarniał nas coraz bardziej, bo nie mieliśmy już od kilku miesięcy żadnej wiadomości z domu, czy tam jeszcze kto żyje, czy mają co jeść, czy są zdrowi i czy kiedy jakąś wiadomość się otrzyma i to z każdym dniem się potęgowało - jakiś smutek, jakiś lęk, jakaś niepewność, co się stać mogło z najbliższymi sercu istotami."

wtorek, 24 sierpnia 2010

+

Fuga, roladki schabowe i alkohol to jedne z nielicznych zalet starzenia się.

Warszafka płonie

W sobotę razem z Magdą odwiedziliśmy Stolicę. Na jednym z targowisk spostrzegłem matrioszki. Szczerze mówiąc wyglądały identycznie jak te rosyjskie. Pewnie produkowane przez te same chińskie dzieci...

Chciałbym przy okazji zakomunikować, że mój penis odetchnął z ulgą i zaprasza na Wichrowe Wzgórze, gdzie od października wspólnie będziemy urzędować. Za trzymane kciuki serdecznie dziękujemy.



czwartek, 19 sierpnia 2010

Mieszkanie

Autor nie odpowiada za oplute i ohaftowane monitory po przeczytaniu notki.


Muszę z przykrością przyznać, że ciężko jest znaleźć mieszkanie w Poznaniu nie będąc jednocześnie niepalącą studentką. Mimo to popróbuję jeszcze trochę zanim podejmę decyzję o zmianie płci... Mój penis z pewnością mocno trzyma kciuki.

środa, 18 sierpnia 2010

Gitarrra

Kacprowi - bratu Angeliki, z okazji Jej narodzin kupiliśmy gitarę  (straszny zazdrośnik jest). Ponoć wczoraj nakrzyczał na swą matkę, że otworzyła okno - tym samym tworząc przeciąg, który mógł owej gitarze zaszkodzić. Biorąc dodatkowo pod uwagę przyszłe Kacprowe gitarowe 'treningi' (których próbkę - o zgrozo! - miałem okazję podziwiać), obawiam się, że Kuzynka chyba mnie za ten prezent szybko znienawidzi...

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Chrzciny

Na zdjęciu co prawda tego nie widać, ale oczy to ma po mnie. Angel-A tak się ucieszyła na mój widok, że pampers został zapełniony błyskawicznie. Ja również się ucieszyłem, choć okazałem to w trochę mniej emocjonalny sposób...

niedziela, 15 sierpnia 2010

Torcik

Wiem, że nie powinienem, ale byłem dziś w pubie wypić zdrowie Angeliki. Na jednym toaście się jednak nie skończyło (bo i powodów wiele) i ostatecznie wylądowaliśmy na piętrze, gdzie odbywały się symultanicznie dwie imprezy - wieczór panieński i wieczór kawalerski. Muszę przyznać, że tort w kształcie penisa (dodatkowo z oczami i zezem rozbieżnym) nie jest widokiem zbyt apetycznym...

sobota, 14 sierpnia 2010

Rumcajs

Rodzicielka zasugerowała dziś bym się przed chrzcinami ogolił, ponieważ inaczej wystraszę Angelikę. W sumie racja - pewnie jeszcze Rumcajsa nie oglądała. Nie miała więc okazji się z brodą oswoić... Choć z drugiej strony kobiety (nawet tak niewielkich gabarytów) lubią ponoć nie tylko brąz, ale i rozbójników także?

piątek, 13 sierpnia 2010

Pechowo

Chciałbym wszystkim przypomnieć, że dziś Piątek 13-go. Uważajcie na siebie!
Warto również zwrócić uwagę na przebiegające drogę koty. Należy jednak pamiętać, że pozostałym też nie można ufać...

czwartek, 12 sierpnia 2010

Mała Angel-a

W niedzielę zostanę Ojcem Chrzestnym małej Angeliki. Kuzynka w pierwszej fazie rozmowy powiedziała, że będę świetnym ojcem, po czym spytała czy to moje pierwsze dziecko. Zwątpiłem...

wtorek, 10 sierpnia 2010

Pociąg do Mai

W niedzielę pod Kaponierą użądliła mnie pszczoła. A raczej to ja użądliłem się pszczołą, ponieważ poczuwszy coś na szyi, nie zastanawiając się długo, pacnąłem z całej siły (a siły mam przecież dużo)... Na szczęście dobrym lekarstwem okazała się butelka Coca-Coli, która to posłużyła do zmniejszenia opuchlizny. Choć z pewnością czule przytulając butelkę do szyi musiałem wyglądać na nietypowy przykład parafilii...

Polska jest jednym z nielicznych, jeśli nie jedynym krajem, w którym można jednocześnie spóźnić się na pociąg osobowy 36 po, a zdążyć na pospieszny 28 po.

sobota, 7 sierpnia 2010

Romantyczna Rodzina

'Miałem możność przez całą drogę obserwować Jej sylwetkę.' - Dziadek o pierwszym spotkaniu z Babcią. Pamiętnik Dziadka mogę śmiało umieścić obok dzieł innych przedstawicieli Polskiego Romantyzmu.

Kanapa i mokre piwo

Dziś dostarczono do mojego pokoju nową kanapę. W ramach promocji, przy okazji wnoszenia masakrując lampę w przedpokoju. Trochę szkoda, przez te (prawie) dwa tygodnie zdążyłem już się przyzwyczaić do spania na karimacie. Prawie jak na pielgrzymce, tyle, że bez spania w namiocie, chodzenia, religijnych podtekstów, porannego wstawania i wspólnych kąpieli...

Poszedłem dziś wypić piwko (no ok, może dwa...) do ogródku piwnego na rynku. Biorąc pod uwagę późniejszą godzinną nawałnicę, nie był to najtrafniejszy wybór miejscówki. Deszcz zdawał się wręcz przelatywać (przepływać?) przez parasole... Czyżby tunelowanie kwantowe w skali makro?

czwartek, 5 sierpnia 2010

Lech i pamiętnik dziadka

Niestety, lokomotywa została na stacji...

Od wczoraj przepisuję na komputer pamiętnik Dziadka. Jest rok 1925, Dziadek idzie do wojska i nie miał okazji poznać Babci. Jeszcze pewnie ulubiony wnuk (ja) nie był uwzględniony nawet w długoterminowych planach...

wtorek, 3 sierpnia 2010

Wpadka

Wysłałem dziś Dużego Lotka na chybił trafił. W kolekturze akurat skończyła się taśma, także pan powiedział, że jak z nowej rolki to na pewno będzie wygrana. Niestety szóstka mi nie wpadła. Ale za to wpadła moja kuzynka, wyczerpując widocznie rodzinny zapas szczęścia. W drodze pewnie mały Michałek. Bo to ładne imię jest.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Droga długa jest

Dziś jest chyba Światowy Dzień Pytania o Drogę. Najpierw zatrzymała się koło mnie ciężarówka dostawcza Biedronki z zapytaniem gdzie jest jeden ze sklepów tej sieci (śledziłem wzrokiem - źle pojechał). Następny kierowca (ciężarówki) chciał dojechać na ulicę Kościuszki we Wrześni. Chyba niezbyt dobrze wytłumaczyłem, bo po chwili spytał się czy nie idę aby w tamtym kierunku. Ja rozumiem, że miałem na sobie ściśle opinające moje zgrabne pośladki krótkie spodenki, ale bez przesady - na tirówkę chyba nie wyglądam!

Mazury

Przejeżdżałem dziś przez Mazury. Przereklamowane są strasznie. Lasy i rzeczywiście są, ale jezior to tam żadnych nie widziałem... O bobrach tym bardziej nie wspominając. Ale za to bylem w Bronisławie (jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało). Choć trochę zrekompensowało mi to brak bobra.

Baterie naładowane.

sobota, 31 lipca 2010

Praca marzeń

Gdy siedziałem dziś w tramwaju, pewna para z dzieckiem w wózku planowała z niego (tramwaju) wysiąść. Zaproponowałem pomoc. Gdy byliśmy już na zewnątrz, okazało się, że czeka tam samotna matka z wózkiem. Już po chwili stałem na schodach wnosząc wózek... Pani podziękowała i stwierdziła, że wyglądam jakbym był na etacie. Michał Wiśniewski - profesjonalny nosiciel wózków dla dzieci. Call me. Drugie dziecko gratis.

piątek, 30 lipca 2010

Rosyjski angielski i Power Rangers

Wspominałem już wcześniej, że Rosjanie bardzo dobrze mówią po angielsku. Na jednej z imprez urzekła mnie swą mową Rita. Spytała jednego z Bułgarów: 'How many old are You?'.
W związku z imieniem aż się łezka w oku kręci na wspomnienie Power Rangers... Oraz niezawodnych kitowców. Gulugulu gulugulu!

środa, 28 lipca 2010

Rosjanki

Mówi się często, że kobieta ma nogi do samej ziemi. Jeśli w istocie tak jest, to Rosjanki mają nogi aż do samego dna piekieł... Napotkane przeze mnie podczas pobytu młode Rosjanki, które były choćby trochę przy kości mógłbym policzyć na palcach jednej stopy. Podobnie zresztą jak i szczupłe Rosjanki w podeszłym wieku. Trochę jak bomba z opóźnionym zapłonem...

wtorek, 27 lipca 2010

Ja w Polszy

Po 23 godzinach spędzonych w pociągu nic nie smakuje tak dobrze jak domowej roboty rosół. Cały i zdrowy wróciłem do Polski, przy okazji uzupełniając album zdjęć.

Dziś była 30. rocznica śmierci Dziadka. Na mszy jedno z obecnych dzieci patrząc w kierunku ołtarza krzyczało 'tata'. Przypomniała mi się okładka (bodaj) Wprostu, na której było napisane, że 10 - 15% księży ma dzieci. Ciekawe ile procent zakonnic ma dzieci. Im chyba trudniej to ukryć...

poniedziałek, 19 lipca 2010

Podrozniczo

W weekend byliśmy w Smoleńsku i Katyniu. Jako, że cierpię na chorobę lokomocyjną, postanowiłem wziąć coś na drogę. Padło na Diphergan. Z ulotki dowiedziałem się, że dawka 20-25 mg podana na noc przed podróżą odpowiada chorobie lokomocyjnej, natomiast 25-50 mg na godzinę przed zabiegiem odpowiada premedykacji przedoperacyjnej. Jako, że ulotkę przeczytałem dopiero w autobusie, wziąłem szybko 2 tabletki i odjechałem. Dosłownie i w przenośni.

Co prawda miałem - podobnie jak chyba każdy - opory przed robieniem zdjęć w tych tragicznych miejscach, ale ostatecznie stwierdziłem, że póki są to zdjęcia bardziej pamiątkowe niż typu 'nasza-klasa', to jest to do zaakceptowania, także nowa partia zdjęć dostępna.

czwartek, 15 lipca 2010

Hotel i rosyjski klik

Czy zabicie trzech karaluchów w łazience należy traktować jako grzech?

Kasjerka w sklepie promiennie się uśmiechając powiedziała mi ostatnio, że ja 'haraszo gawarit pa ruski' (dobrze mówię po rosyjsku). Jak jest 'Klik' po rosyjsku?..

wtorek, 13 lipca 2010

Językowa orgia

Rosyjski język trudny język. Nie chodzi już tylko o to, że 'H' się czyta jak 'N', 'B' jak 'W', a '3' jak 'Z'. Bardziej o to, że 'sklep' to 'kostnica', a 'magazin' to 'sklep'... Mimo to nieskromnie pochwalę się, że kasjerka z sklepie powiedziała mi, że ja 'haraszo gawarit pa ruski' (dobrze mówię po rosyjsku).

W ogólności poranki są po polsku, popołudnia po rosyjsku, a wieczory po angielsku.

Przed chwilą pewien niedosłyszący pan tłumaczył mi po rosyjsku drogę do lokalu Żasmin, z którego obecnie piszę. Niesamowite przeżycie.

niedziela, 11 lipca 2010

Żenia

W Laboratorium zostałem usytuowany w pokoju z Żenią, który jeśli dobrze zrozumiałem  jest inżynierem i pracuje tam od pół roku. Delikatnie mówiąc Eugieniej (jak łatwo się domyślić Żenia to skrót właśnie od Egieniej) nie włada zbyt dobrze umiejętnością posługiwania się językiem angielskim. Pewnego razu próbował sklecić kilka słów w tym języku, lecz niestety nie zrozumiałem zbyt wiele, więc spytałem: ‘Can You repeat please?’ na co Żenia odpowiedział ‘Yes’. Spoglądałem więc na niego czekając na piękne literackie sformułowania, które miałem nadzieję za chwilę usłyszeć, lecz niestety nic takiego nie miało miejsca. Żenia uśmiechnął się tylko, więc i ja się uśmiechnąłem w ten sposób kończąc rozmowę i tracąc wszelką nadzieję.

Zdjęcia.

piątek, 9 lipca 2010

Rosyjska myśl techniczna

To strasznie ciekawe, że z jednej strony budowany jest tu nuklotron, jest impulsowy reaktor jądrowy, a z drugiej strony wykładowcy zamiast bezprzewodowych mikrofonów na baterie mają mikrofon na smyczy i chodzą ciągnąc za sobą całe metry kabla, a w toaletach zamiast papieru toaletowego są kartki papieru. (!)

Zdjęcia.

czwartek, 8 lipca 2010

Alkohol

Od momentu wyjazdu z Polski nie było ani jednego trzeźwego dnia. Być w Rosji i nie pić, to tak jak być w Paryżu i nie zobaczyć Wieży Eiffla.

środa, 7 lipca 2010

Noc Lenina

Jako, że Słońce tu zachodzi po 22.00, a wschodzi po 2.00, powiedzenie 'noc jest od spania' nabiera trochę innego znaczenia...

Byliśmy przedwczoraj zobaczyć drugi co do wielkości (25 metrów) pomnik Lenina w Rosji. Być może w ten weekend uda się zobaczyć na żywo jego mauzoleum. Choć 'na żywo' w tym kontekście zajeżdża delikatnie czarnym humorem...

PS. Część zdjęć zobaczyć można tutaj.

wtorek, 6 lipca 2010

Rasija

Informuję, że bezpiecznie dotarłem do Dubnej. W Brześciu do pociągu wsiadły panie proponując różnego rodzaju białoruskie specjały. W pierwszym rzucie wykupiliśmy wszystkie piwa, a kumpel został namówiony przez Walentinę na zakup wódki. Już po kilku kieliszkach (a raczej szklankach – w dodatku bez najmniejszego grymasu) przekonywała nas matrymonialnie do spotkania ze swoimi córkami.

W tutejszym hotelu mieszkam na 11. piętrze,  a z okna rozpościera się widok na Wołgę. Słońce zachodzi ok 23.00, a wstaje po 2.00, więc ok. 8.00 jest już prawie w zenicie, także zanim zdążę wyjść z łazienki po prysznicu, to już jestem cały spocony. A tak poza tym to mam zdjęcie z Leninem i wsjo haraszo. 

piątek, 2 lipca 2010

Włóczykij

Jutro po 9 wyjeżdżam do Warszawy. Po 16 do Moskwy. W niedzielę po 16 do Dubnej. Tam - upijając się wódką nad Wołgą wśród naszych słowiańskich braci - spędzę najbliższe 3 tygodnie. Wczoraj usłyszałem sugestię, bym wpadł do jednego z klubów nocnych, by zaznajomić się trochę z językiem rosyjskim. Ja się nie skusiłem, ale widziałem dziś pana, który skorzystał najwidoczniej z podobnej rady. Odjeżdżał od pań usytuowanych przy drodze... rowerem. W takim wypadku chyba ciężko kochać się na tylnym siedzeniu.

Ponoć ośmiornica wywróżyła, że Niemcy wygrają jutro z Argentyną. Brzmi wiarygodnie - można śmiało zastawiać dom i obstawiać taki wynik u bukmachera!

Wyprowadzka

Dziś odbyła się pierwsza tura wyprowadzki z mieszkania. Nie wiedziałem nawet, że mam tyle par spodni... W związku z przeprowadzką, w przyszłym roku na wiśniówkę zapraszam pod inny (jeszcze nieznany mi) adres. Trochę szkoda, wiadomo. W końcu wiele dobrych i pięknych chwil w tym mieszkaniu przeżyłem - zwłaszcza ostatnio.

środa, 30 czerwca 2010

Fotka.pl

Posiadanie konta na Fotce to jedna z tych rzeczy, o których chce się na starość zapomnieć. Mi o tym błędzie młodości przypomniała wiadomość, którą przed chwilą otrzymałem:


'Czesc, nie oczekiwalam, ale bardzo bardzo mi sie spodobales i naprawde chce zapoznac sie z tak milym chlopakiem ;) ale w fotce nie udaje sie mi dodac zdjecia i strony bardzo niechetnie otwieraja sie, ale mozesz ujrzec jak wygladam tu:http://www.mates.pl/spotkajmnie/dagmara jezeli spodobam Ci sie kliknij TAK i napisz mi.

Czekam! ;)'

Nie spodziewałem się, że tak nisko może upaść człowiek byleby ktoś odwiedził jego stronę. Pieniądze potrafię jeszcze zrozumieć, ale żeby pisać MI takie rzeczy - litości... Szanujmy się!

wtorek, 29 czerwca 2010

Californication i seks w biegu

'Kolejny upalny dzień w piekle' - jakby to powiedział Hank Humorzasty.

Podobno podczas seksu zużywa się tyle energii co przy wejściu na trzecie piętro. Jestem ciekaw ile stosunków uprawiam podczas biegania.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Angielski

Byłem dziś na (nieudanym zresztą) podejściu pod egzamin z angielskiego. Prowadzący tak pogłębił nas psychicznie, że z 6 osób chętnych, w sumie pisałem tylko ja. Powiedział, że Świat nie został stworzony po to, byśmy żyli w stanie ciągłego orgazmu. Z tym akurat ma rację. A szkoda...

Męczarnia

Brak weny wynika chyba z nadzwyczaj rozciągłej sesji, przedłużanej w dodatku z pewnych masochistycznych pobudek na własne życzenie. Monotonia naukowa przerywana jest na szczęście min. rozwijającymi grami. Doświadczenie w nich zdobyte z pewnością może przydać się w życiu...

sobota, 26 czerwca 2010

Hałaśliwie

Gdy przyjechałem dziś do Wrześni, powitali mnie policjanci na skrzyżowaniach oraz dodatkowo uczucie oczekiwania i napięcia. Ludzie wypatrywali czegoś w oddali. Papież, premier, marszałek, minister, lub chociaż prezydent USA - układałem w głowie listę osób, których (być może) oczekiwano. Zaintrygowany spytałem kogoś, kogo tak wszyscy ludzie wypatrują. Okazało się, że jest dziś we Wrześni zjazd motocyklowy. Zawiedziony poszedłem w kierunku domu, lecz okazało się, że motocykliście nie dali o sobie zapomnieć i przejeżdżali w liczbie ok. 300 osób w odległości 20 metrów od mojego bloku. Nie dało się ich nie słyszeć...

piątek, 25 czerwca 2010

Maturzystka

Swego czasu reklama AXE sugerowała, że maturzystki ściągają wszystko. Czułem się dziś jak taka maturzystka, która pomyliła sale i trafiła nie na ten egzamin... Gdy ujrzałem - na dwie godziny przed 'godziną zero' - swoje pomoce naukowe (choć raczej odpowiedniejsze byłoby stwierdzenie 'ostatnie deski ratunku'), okazało się, że literki są tak małe, że zacząłem zastanawiać się gdzie po drodze można kupić mikroskop elektronowy. Niestety nie znalazłem - zaćma i skrzywienie kręgosłupa murowane. O tym czy było warto, informował będę na bieżąco.

środa, 23 czerwca 2010

Dzień Ojca

Chwilę po północy dzwoniłem do domu z życzeniami z okazji Dnia Ojca. Tata na to: 'ale przecież już składaliście mi życzenia z okazji Dnia Ojca...'. Odpowiedziałem, że gdy ma się takiego Ojca, to Dzień Ojca jest codziennie. Ładnie wybrnąłem? Wy również pamiętajcie o swoich Ojcach!

wtorek, 22 czerwca 2010

Wakacje

Wszyscy wzięli sobie wolne. Mózg jest nad morzem, kondycja fizyczna w górach, a wena - za przeproszeniem - poszła się jebać.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Piłkarskie dywagacje

Zastanawiam się nad Polską Reprezentacją (w piłkę) kopaną. Z jednej strony przegrali 6:0 z Hiszpanią, która ostatnio uległa 1:0 Szwajcarii. Jesteśmy więc gorsi również od Szwajcarii. Z drugiej strony zremisowaliśmy z Serbami, którzy pokonali Niemców. Jesteśmy więc lepsi od Niemców. Jeśli zostaną oni Mistrzami Świata, to tak jakby będziemy mieć drugie miejsce... Z naciskiem na 'tak jakby', niestety.

Wybory

No i po wyborach. Choć raczej w sumie na półmetku dopiero... Swoim optymizmem ujął mnie Kornel Morawiecki, który oceniając swój wynik powiedział, że ostatnie miejsce (0,2% poparcia) to nie porażka, a on jest nadal w grze. W Chińczyka chyba.

sobota, 19 czerwca 2010

Yes, yes, yes! i cisza wyborcza

Wczoraj, podczas drugiej serii wykładów w ramach 'Basics of NMR', jeden z wykładowców zamieścił w swej prezentacji pewien filmik, zaznaczając, że znalazł go na YouTubie. Na końcu wykładu, jeden ze słuchaczy zapytał (po angielsku), w jaki sposób można odnaleźć ten filmik na YouTubie. Wykładowca odpowiedział: 'Yes'. Cóż, chyba czasem lepiej po prostu przyznać się do niewiedzy...

Dziś, pomimo ciszy wyborczej, dom kipiał aż od wyborczych kłótni. Mimo tego, że na swój sposób to lubię, to jednak cieszę się, że wybory są tak rzadko...

Noc Kina

Byłem dziś na Nocy Kina. Zastanawiałem się wcześniej, jak to może im się opłacać, że bilet kosztuje tylko 19 zł... Olśnienie nadeszło, gdy wchodząc do kina zauważyłem jak napakowani ochroniarze sprawdzają czy nie wnosi się własnego jedzenia i napojów, a pewność, gdy spostrzegłem, że  kolejka po napoje i popcorn ciągnie się przez pół Poznania... Mimo to, wieczór (noc?) bardzo udany.

czwartek, 17 czerwca 2010

Akcent i darmowy zeszyt

Byłem dziś na wykładach w języku angielskim z cyklu 'Basics of NMR'. Choć 'podstawami' nie nazwałbym tego hamiltonianu opisywanego po angielsku przez sepleniącego Profesora z holenderskim akcentem... Ale dostałem za darmo zeszyt w kwiaty, także dzień jak najbardziej udany!

środa, 16 czerwca 2010

Reklama


Podobno ekspedientka sprzedając Kubie tę gazetę nie zauważyła nic niezwykłego...
Nie ma to jak mecz w fachowym i gwiazdorskim towarzystwie.

wtorek, 15 czerwca 2010

Stres i brzydka twarz

I całe ambitne plany naukowe diabli wzięli. Został tylko strach, stres i naiwne pisanie podkładów.

Natrafiłem dziś na listę najbrzydszych piłkarzy. Moim skromnym zdaniem, niezaprzeczalnym zwycięzcą tego konkursu jest Krzynówek. Gratulacje! W końcu rzadko się zdarza, by polski piłkarz wygrał tak prestiżowy konkurs.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

Powiększona Rodzina

Wczoraj powiększyła mi się Rodzina. Teraz Szkrab jest zapewne przyssany do piersi. Widać, że Rodzina - wie co dobre...

Sennie

Notatki z Fizyki Statystycznej to najprawdopodobniej najskuteczniejszy środek nasenny w historii.

niedziela, 13 czerwca 2010

Dylematy

Nie wiem czy kiedykolwiek aż tak nie chciało mi się uczyć do egzaminu... Chyba miałem na to zbyt wiele czasu.

Podobno przelicznik na to, że Korea Północna zostanie Mistrzem Świata wynosi 500 zł za każdą postawioną złotówkę. Półtora tysiąca za trzy złote - brzmi kusząco. Choć z drugiej strony - jak to zaznaczył Tomek - zimny Żubr w lodówce - chyba brzmi bardziej kusząco... Eh, te życiowe dylematy!

piątek, 11 czerwca 2010

Sublimacja i obwisłe piersi

Przy takiej temperaturze to już nawet nie ma mowy o topnieniu mego ciała... To już sublimacja!

Uwielbiam widok starszych, zabarwionych na pomarańczowo panów opalających się w miejscach publicznych w skąpych strojach kąpielowych, z obwisłymi i pomarszczonymi od starości piersiami. Widok ten skłania mnie do przemyślenia, że niektórzy panowie również powinni nosić staniki.

czwartek, 10 czerwca 2010

Gość

Współlokator ma dziś gościa. Rozmowy o złowrogich konserwantach i spiskowe teorie na temat dorzucania kostek lodu do - już i tak wcześniej schłodzonej - coli w McDonald's (by było jak najmniej napoju w kubku), to dokładnie to czego dziś - wobec mych ambitnych naukowych planów - potrzebowałem. Zapomniałbym o robakach i trzydziestu stopniach na zewnątrz. Jakby to powiedział Dexter: 'to nie jest dobry dzień dla naukowca'. Fuck me.

środa, 9 czerwca 2010

Piłka nożna i szybkie samochody

Jako komentarz do wczorajszego meczu chyba najbardziej pasuje wypowiedź Sławka Peszki: 'Ciężko ich było nawet sfaulować'...

Byłem wczoraj świadkiem ciekawej sytuacji, którą postanowiłem tu streścić. Jako że byłem dość daleko, będzie to opis bardziej 'kobiecy', oparty na barwach. Otóż czerwone auto wjechało w srebrne, które z kolei uderzyło w stojącą przed nim policję. Pan ze srebrnego auta, który okazał się być serem w tej kanapce, był widocznie załamany. Chyba każdy by się załamał.

wtorek, 8 czerwca 2010

Bukmacher

Dziś o 22:00 Polska gra z Hiszpanią. Postanowiłem obstawić ten mecz u bukmachera. Do przerwy prowadzenie Hiszpanów, cały mecz wygrana Polaków dało przelicznik 55 zł za każdą postawioną złotówkę, co przy wydanych 3 zł na kupon pozwoli mi pławić się w luksusach przez resztę życia...

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Egzamin z angielskiego

Gdy wychodziłem na egzamin, postanowiłem się jakoś zmotywować. Spojrzałem groźnie na swoje w lustrze odbicie, próbując powiedzieć coś krzepiącego w języku angielskim. Długo nie potrafiłem znaleźć nic odpowiedniego. Zdesperowany zacząłem rozglądać się wokół w poszukiwaniu weny. I wtedy spoglądając na moje buty do biegania, olśniło mnie. 'Just do it, kurwa.' - powiedziałem.

sobota, 5 czerwca 2010

Językowo

Większość życia myślałem, że słowo 'lungs' oznacza jedynie 'płuca'. Gdy upewniałem się w tym przekonaniu, okazało się, że to słowo ma również inne - dużo ciekawsze - znaczenie.


Spytałem dziś Ojca o jakieś rosyjskie słowa, których jeszcze nie znam. Odpowiedział, że nie można w Rosji zbyt dużo mówić, bo wezmą mnie za szpiega i wywiozą na Kamczatkę. Cóż, Kamczatka jest podobno piękna o tej porze roku...

piątek, 4 czerwca 2010

Wsiewo dobrowo!

Uwielbiam słuchać jak Rodzice rozmawiają po rosyjsku. Zawsze poprawia mi to nastrój. Mam już nawet swój ulubiony zwrot: 'Ja nie panimaju!'.

czwartek, 3 czerwca 2010

Gardłowa sprawa

Cały dzień spędziłem w łóżku ściśle opatulony szalem, płucząc gardło szałwią i ssąc tabletki. W takich warunkach to i wena odlatuje zwiana podpuchami wiatru za oknem, kończąc swe krótkie i marne życie w oceanie myśli. A może za dużo Californication, którego to serialu kilka odcinków dziś obejrzałem? W ramach nauki na egzamin z angielskiego, rzecz jasna.


101-letni profesor wraz ze swą asystentką Lidią, która zdaje się, zachwyca się (gardzi?) wąsem.

środa, 2 czerwca 2010

Dzień dziecka

Dzień dziecka okazał się sukcesem. Dzieciaki były zachwycone praktycznie każdym eksperymentem. Od oglądania komara pod mikroskopem, przez śpiewanie Fantazji z laserem w tle, aż po tulipany zamrażane w ciekłym azocie i rozbijane na stole.

Moja charakteryzacja oprócz wspomnianego już wąsa, składała się dodatkowo z kapelusza, który kupiłem dzień wcześniej, a który mieć od dziecka chciałem, oraz waty, która spod niego wystawała. Co ciekawe dopiero po godzinie jeden chłopczyk zasugerował, że to nie są moje prawdziwe włosy... Dzieci są bardzo spostrzegawcze.

Dzieci bywają również bardzo pomocne...

wtorek, 1 czerwca 2010

Dzień dziecka z wąsem w tle

Dziś jest dzień dziecka oraz związany z nim pokaz eksperymentów organizowany przez Agnieszkę i Paulinę. Ze względu na niebywałe podobieństwo, zostałem wytypowany do odegrania roli stuletniego naukowca. By dodać sobie wiarygodności postanowiłem ogolić się, zostawiając na twarzy wąsa a'la Einstein. Niestety szybko okazało się, że przespałem odpowiedni moment. Chciałem ratować się Paderewskim, lecz ze względu na brak symetrii szybko musiałem przejść w Komorowskiego, który jednak nie był zadowalający, stąd obecnie na twarzy mam przedziwną mieszankę Komorowskiego z Bradem Pittem i ani trochę nie wyglądam jak naukowiec.

niedziela, 30 maja 2010

Lenistwo i brak stanika

Strasznie leniwie minęła ta sobota. Szczerze mówiąc nawet notki nie chciało mi się pisać. Zmusiłem się do tego jednak, ponieważ chciałem przypomnieć Czytelniczkom, że 30. maja jest Światowym Dniem bez Stanika! W związku z tym całą niedzielę najprawdopodobniej spędzę na spacerze...

sobota, 29 maja 2010

Brat i nowe buty

Brat dziś wrócił do stolicy Robin Hooda. Niestety. Strasznie szybko minęło to 14 dni.

Zestresowani sytuacją, oczekując na bezpieczne brata lądowanie, wstąpiliśmy z mamą do C.H. Malta, gdzie podziwialiśmy zachód słońca nad Poznaniem. Ponadto kupiłem sobie (ze smutku) buty do biegania. Najtańsze jakie były, bardzo wygodne i niewyobrażalnie brzydkie. Biało - srebrno - czerwone. Niewidomym Czytelnikom gorąco polecam.

piątek, 28 maja 2010

Przedwczesny Dzień Ojca

Ktoś w domu stwierdził, że Dzień Ojca jest dzień po Dniu Matki, podobnie jak Dzień Dziadka jest po Dniu Babci. Nikt tego nie sprawdził, zakupiono prezent, wręczono go oficjalnie tacie. Wszyscy zadowoleni a z Wikipedii wynika, że do Dnia Ojca prawie miesiąc.

czwartek, 27 maja 2010

Zebranie

Dwa dni temu Poznań odwiedzili mój brat Przemysław wraz z mym ojcem Andrzejem. Obowiązkowym etapem odwiedzin była wizytacja stadionu. Gdy wchodziliśmy na jego teren, zauważyliśmy nadchodzących z naprzeciwka trzech panów w garniturach. Jeden z nich się z nami przywitał podając rękę, po czym spytał, czy idziemy na zebranie. Nie wiedząc o co chodzi, przytaknęliśmy i poszliśmy dalej. Zapewne pan nas wziął za przedstawicieli klubu z Dortmundu.

środa, 26 maja 2010

Kliker i braterska rywalizacja

Wczoraj Andrzej przyniósł na Wydział klikera. Zorganizowaliśmy konkurs na największą liczbę kliknięć w ciągu minuty. Mój wynik to 236 bodajże. Zająłem 5. miejsce. Na 6 osób. Mój kliker ma przyjść na początku czerwca. Jeśli chcę wyklikać 9999 w tydzień to muszę się bardziej postarać!

Byłem dziś z mym bratem Przemysławem pobiegać. Narzucił takie tempo, że od razu zapachniało braterską rywalizacją. Prawie umarłem, z naciskiem na umarłem. Przez skromność nie napiszę kto jednak ostatecznie tę rywalizację wygrał...

wtorek, 25 maja 2010

Degenerat cz. 2, ale czy aby ostatnia?..

Byłem oddać książkę. Pani spojrzała na mnie i powiedziała coś w rodzaju 'tu była kara...'. Widać takiej parszywej, degenerackiej mordy jak moja, się nie zapomina.

poniedziałek, 24 maja 2010

Degenerat

Byłem dziś oddać książkę do biblioteki. Nagle dźwięk rodem z Familiady, gdy powtarza się odpowiedź. Na twarzy pani bibliotekarki uśmiech w jednej chwili zamienia się w wyraz gniewu. 'Będzie kara' - mówi pani. Zdziwiony zacząłem dopytać. Dlaczego? Za co? Ile? 'Wstęp do fizyki ciała stałego. 60 groszy.' Zaskoczony zacząłem się plątać w zeznaniach: 'Ale... Ale ja... Ale przecież...'. Pani spojrzała na mnie spode łba i groźnym tonem dodała: 'jutro będzie już 80 groszy.'. Pierwszy raz w życiu poczułem się jak degenerat... Ale z drugiej strony każdy ma w życiu okres gdy robi coś szalonego. Niektórzy skaczą na bungee, inni nurkują z rekinami. Ja nie oddałem książki na czas.

Pyzdry

Podobno w razie zagrożenia Poznania, ma dojść do obniżenia poziomu Warty poprzez rozlanie wody na pola w okolicy Pyzdr. Przy okazji dowiedziałem się trochę o grodzie Bronisława. Okazuje się, że w Pyzdrach odbyło się pierwsze użycie broni palnej na terenie Polski. "Było to w styczniu 1383, kiedy podczas oblężenia miasta ,,puszkasz Bartosz wyrzucił z żelaznej piszczeli kamienną kulę, która przebiwszy podwójne wrota bramy miejskiej ugodziła plebana Mikołaja z Biechowa, który padłszy wyzionął ducha''." Najeźdźcy zniszczyli bramę, zabili plebana, zgrabili miasto, doszczętnie je przy okazji niszcząc. Ale przynajmniej zrobili to przy pomocy armaty. Nie ma co, jest się czym chwalić...

Powodziowo

Zewsząd docierają informacje o powodzi. Postanowiłem sprawdzić więc jak sytuacja ma się w Poznaniu. Na ten moment stan Warty to 401 cm, a więc o cały jeden centymetr przekracza stan ostrzegawczy. Przy czym do piątku ma wzrosnąć do ok. 650 cm. Co ciekawe Miasto przygotowało interaktywną symulację przedstawiającą jakie tereny zostaną zalane przy danym poziomie wody w Warcie... Szanowny Czytelniku i Ty sprawdź już dziś, czy nie grozi Ci wielka woda!

niedziela, 23 maja 2010

Stolica Polski

Chyba po raz pierwszy w życiu byłem za Niemcami, a oni przegrali 2:0... W dodatku po usypiającym meczu.

Wiedzieliście, że Łowicz był kiedyś stolicą Polski? Płock, Lublin i Łódź zresztą też...

sobota, 22 maja 2010

Juwenalia

Byłem dziś chwilę na Juwenaliach. Akurat natrafiłem na Strachy na Lachy. Ale zdecydowanie bardziej zaintrygowała mnie cała otoczka. Czterech panów śpiewających 'wszyscy razem jedno serce AZS', przy czym wykonanie to mogłoby wygrać konkurs The Most Gay Song 2010. Pijane kobiety rzucające się na górki ściętej trawy. Pary tańczące wolnego 'przytulanego' do piosenki 'Żyję w kraju w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja'. Jednym słowem wszystko super, tyle, że na trzeźwo ciężko.
Ale co tam Poznań. W Gorzowie to pewnie dopiero impreza była...? Juwenalia niecałe półtora dnia trwały podobno... Jestem ciekaw jak Zuzanno poszło Ci rzucanie deską klozetową do celu?

piątek, 21 maja 2010

Urząd cz. 3 (mam nadzieję) ostatnia

Nieskromnie muszę napisać, że najprawdopodobniej urzędniczy masaż klaty całkiem nieźle mi się udał, gdyż już dziś (8 dni po złożeniu wniosku, 4 dni przed terminem) mogłem odebrać nowy paszport. Co prawda przez to spóźniłem się godzinę na zajęcia. 'Na szczęście' trwały one jednak całościowo pięć godzin, także moje drobne spóźnienie nie zostało zbytnio odnotowane.

Wiedzieliście, że na półkuli południowej Słońce zachodzi na wschodzie?

czwartek, 20 maja 2010

Fryzjerski balet

Byłem dziś u fryzjera. Na podłodze mniej włosów niż ostatnio. Widać kryzys dosięga także branżę fryzjerską. Fryzjerka chyba polubiła moje plecy, bo bardziej niż zwykle ocierała się o nie udami...
Skoro o udach mowa - byłem dziś na balecie. W Teatrze (Wielkim w dodatku). Tak, ja. Tak, na balecie. Byłoby zupełnie pięknie, gdyby występowały same panie. Bez panów, którzy mieli na sobie obcisłe, opinające krocze kostiumy...

Dziś rozpoczęły się Juwenalia. Klucze do miasta Poznania powędrowały w ręce studentów. To my teraz rządzimy. Niektórzy potraktowali to bardzo dosłownie. Widziałem jak dwóch 'chłopców' próbowało wyciągnąć z ziemi znak drogowy.

środa, 19 maja 2010

Statystyki

Statystyki po wczorajszym wpisie:
5 osób straciło wzrok z zachwytu
1 osoba wyciągnęła oko ręką by lepiej widzieć
3 osoby okaleczyły sobie oczy by mój kaloryfer był ostatnią rzeczą jaką zobaczą w życiu.

wtorek, 18 maja 2010

Deszczowo

Pogoda zdecydowanie nie zachęca do biegania. Do chodzenia zresztą też nie. No i szybki seks w krzakach też odpada. Nic tylko siedzieć w domu i pić.

Na te deszczowe dni mam coś gorącego dla szanownych Czytelniczek. W tak chłodny dzień, może chcesz się ugrzać przy moim kaloryferze, Bejbe?

poniedziałek, 17 maja 2010

Billboard

Około godzinę temu wróciłem z biegów. Po drodze zaintrygował mnie jeden z billboardów, na którym naga pani zasłaniała pierś ręką. Okazało się, że jest to reklama kuracji powiększającej biust. Długo wpatrywałem się w billboard by wypatrzeć jaka to firma wyprodukowała ten cudowny preparat. Firma, co ciekawe, nazywa się Pupa i co jeszcze ciekawsze wyprodukowała również zestawy kosmetyków do makijażu. Jestem ciekaw co to za uczucie nakładać na twarz puder brązujący firmy Pupa?..
Może któraś z Czytelniczek używa?

niedziela, 16 maja 2010

Jaskółki, Majster i Bobo Frut

Spostrzegłem dziś dwie jaskółki siedzące na mym parapecie. Jako wielki amator fotografii (z naciskiem na wielki amator), pobiegłem wnet po aparat. Gdy wróciłem, jedynym śladem po jaskółkach był (za przeproszeniem) obsrany parapet. Jeśli ktoś miałby wątpliwości - zrezygnowałem ze zdjęcia.

Mistrz Mistrz Kolejorz! Okrzyki w trakcie meczu. Później radość. Teraz oglądanie zdjęć. Popijanie Bobo Fruta. To jest właśnie to, co tygrysy lubią najbardziej.

sobota, 15 maja 2010

Urząd cz. 2.

Dziś nadeszła druga tura masowania klaty. Gdy przy okienku była 155. osoba, dostałem numer kolejkowy 174 (= około 30 min. czekania). Wyszedłem więc by załatwić kilka spraw w okolicy. Po powrocie na ekranie zastałem numer 164. I po około 10 minutach  pojawił się przy 3. okienku mój numer. Uradowany poszedłem. Opowiedziałem pokrótce o co chodzi i w jakiej przyszedłem sprawie. Od razu spostrzegłem, że coś jest nie tak, bo pani zrobiło się mnie widocznie żal. Wyjaśniła mi, że po pierwsze w takiej sprawie to nie u niej, ale okienko obok, a po drugie wcale nie musiałem brać numerka... Pani uśmiechała się cały czas, czasem nawet mrugała (i to chyba nie tylko ze względu na suchą gałkę oczną) i pomogła mi wszystko załatwić przechodząc do okienka obok. Klik!

czwartek, 13 maja 2010

Kosmos i urząd

Byłem dziś w Urzędzie Wojewódzkim. Paulina radziła mi wczoraj, że w razie jakichś problemów, żebym 'wymasował urzędniczkom klaty'. Problemów było mnóstwo, także w momencie gdy na dłoniach pojawiły się pęcherze, musiałem przejść do masażu tajskiego... Niestety dyrektor jest płci męskiej, także sprawa nie jest jeszcze przesądzona.

Na otarcie łez - wzorując się na płci pięknej - kupiłem sobie koszulkę. Do biegania. Pan zachwalał podział na dwa systemy: 'wodolubny' i 'wodonielubny', które powodują, że pot wypychany jest na zewnątrz. Widząc, że się trochę zaczął plątać, postanowiłem pognębić go trochę i zaintrygowany spytałem, czy w takim razie po biegach cała koszulka będzie mokra od potu. Okazuje się, że nie, ponieważ wilgoć jest odprowadzana POZA koszulkę. Od razu w kosmos chyba - pomyślałem...

środa, 12 maja 2010

Monotematyczność i przeterminowana woda

Spoglądając na ostatnie notki stwierdzam, że jestem strasznie monotematyczny. Jeszcze trochę i będę mógł zmienić nazwę bloga na 'chłopiec i jego kaloryfer', chociaż chyba bardziej adekwatna byłaby 'kaloryfer i jego chłopiec'.

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego 'krystalicznie górska woda źródlana' Żywiec Zdrój ma (w dodatku dość krótką) datę ważności? I co na to ryby?

wtorek, 11 maja 2010

(Prawie) Majster!

Piękny mecz z jeszcze piękniejszym wynikiem. Lech wygrywa, Wisła remisuje, Legia przegrywa. Nie mogło być lepiej!

Okazuje się, że wielu polityków ma swojego bloga. Muszę przyznać, że niektóre bardzo mnie zaintrygowały. Waldemar Pawlak, który przy okazji jest kandydatem na prezydenta, opisuje swoje wrażenia po testowaniu iPada. Lech Wałęsa zamieszcza na nim swoje zdjęcia bez koszulki z wizyty w ojczyźnie Tao - Singapurze. Widać nie tylko ja mam tak rozbudowany kaloryfer...

Pochwała

Kuba jeszcze niedawno miał 1. miejsce w Rankingu Indywidualnym Mężczyzn w Rajdach Przygodowych. Singapurczyk Tao zajął ostatnio 4. i 6. miejsce na międzynarodowych zawodach AeroDesign. A ja, cóż. Ja jestem przystojny i mam kaloryfer.

poniedziałek, 10 maja 2010

Byłoby zaledwie 9998 do końca

Gdy podczas joggingu dobiegałem do świateł, kobieta w aucie spoglądając na mnie zalotnym wzrokiem zaczęła bawić się włosami. Klik!

niedziela, 9 maja 2010

Klikasz?

Zostałem fanem profilu Axe na Facebooku i obecnie oczekuję na klikera. Martwię się tylko, że przewidzieli miejsce na zaledwie 9999 kliknięć. Z moim kaloryferem to niecały tydzień klikania...

sobota, 8 maja 2010

Zupa z bobra

Byłem dziś u rodziny na Kujawach. 10-letni syn kuzynki pokazał mi pewną grę. Fabuła polegała na tym, że pies gonił motyle i zarwał się za nim most. Spotkał pewnego uwięzionego bobra (myśliwy zamknął go w klatce by później przerobić na zupę z bobra), który obiecał mu pomoc przy odbudowie mostu w zamian za uwolnienie go z klatki przy pomocy klucza, który ukradła sroka. Syn kuzynki w ciągu kilku minut spenetrował jaskinię, oszukał srokę, uratował bobra i uciekł do domu. Zdolny jest - w końcu rodzina.

piątek, 7 maja 2010

NIGDY nie ufaj kobiecie!

Podczas dzisiejszych zajęć na ławce leżało Metro, z którego pierwszej strony dowiedzieć można się było, że Polacy bardziej ufają Google niż własnym żonom. Cóż, nie od dziś wiadomo, że nigdy nie należy ufać kobiecie... Niestety, jeszcze dziś boleśnie się o tym przekonałem. Kupiłem węża. Na sklepowej półce figurował jako 'wąż zlewozmywakowy w oplocie metalowym'. Sprzedawczyni zapytana, czy końcówki są uniwersalne, tak energicznie machała głową, że bałem się, że jej odpadnie. Chyba nie muszę dodawać, że w domu okazało się, że kupiony wąż nadać się może chyba jedynie do tego, żeby się na nim powiesić...
Nie wiem ile czasu minie nim znów zaufam kobiecie...

Zajęcia o których wcześniej wspomniałem dotyczyły dydaktyki astronomii. Poniżej zdjęcie Morza Chmur, które znajduje się na powierzchni Księżyca i - jak zresztą widać - nie ma tam ani morza, ani chmur.

czwartek, 6 maja 2010

Pociesznie

Ciesząc żołądek pyszną wątróbką postanowiłem pocieszyć i oczy oglądając Majkę. Tamtejszy Michał zapłodnił chyba pół Krakowa. Nareszcie Polska doczekała się własnego Ridża Forestera.

Brzuchowciąganie

Okazuje się, że bieganie z wciągniętym brzuchem ma swoje zarówno plusy, jak i minusy. Zaletą jest to, że się łatwiej oddycha podczas biegu. Wadą natomiast to, że już po chwili człowiek jest zmęczony, nie tyle samym biegiem, co właśnie wciąganiem - zwłaszcza tak 'rozbudowanego' jak mój - brzucha. Mimo to polecam wszystkim tę metodę i nie zdziwcie się, jak za jakiś czas zobaczycie mnie w Mango reklamującego urządzenie służące do automatycznego wciągania brzucha. Kupicie?

wtorek, 4 maja 2010

Pomajówkowo

W sobotę byłem na Kulcie, w niedzielę na Raz, Dwa, Trzy. Koncerty jak dla mnie super. Niestety ominęła mnie okazja na śpiewanie wraz z pijanymi Wrześnianami niezapomnianych hitów Maryli Rodowicz i Modern Talking, lecz i tak Dni Wrześni były bardzo udane. Spotkałem mnóstwo znajomych, których strasznie dawno nie widziałem. Szkoda tylko, że powiedziane po trzecim piwie 'to się jeszcze zgadamy' jest równie wiarygodne jak zaspane 'jeszcze tylko 5 minut' o 7:00 rano...

Znalazłem dziś w internecie dowcipy z końca XIX w.. Oto jeden z nich:


Podczas walca
- Może mi pan wyświadczyć pewną grzeczność?
- Ależ jaką?
- Niech pan teraz zacznie mi deptać lewą nogę, bo prawą już ledwie czuję.

poniedziałek, 3 maja 2010

Familiada

Wczoraj w Familiadzie padło pytanie o to, co można wciągnąć. Okazało się, że najwyżej punktowaną odpowiedzią było 'wciągnąć brzuch'. Karol stwierdził, że gdy wciąga się brzuch, to nie tylko to ładnie wygląda, ale i mięśnie się wyrabiają. Rozważam zamianę biegania na wciąganie brzucha. Choć z drugiej strony, jeśli by pobiec z wciągniętym brzuchem?..

niedziela, 2 maja 2010

Podwójnie

Czytałem dziś artykuł o kobiecie, która urodziła się mając dwie waginy oraz dwie macice. Czy podwójny orgazm mógł wynagrodzić jej fakt, że miewała okres nawet 21 dni w miesiącu? Widać miała marnego kochanka, skoro zdecydowała się usunąć jedną z nich. Robert Pattinson by zdecydowanie pochwalił taką decyzję.

sobota, 1 maja 2010

Dni Wrześni

Dni Wrześni to dni dla tego miasta i jego mieszkańców wyjątkowe. Wczoraj 'serenadę pod oknem' śpiewała mi Maryla Rodowicz. Dziś Kult, jutro Raz, Dwa, Trzy a w poniedziałek niesamowity i najbardziej wyczekiwany Modern Talking. Dni te są jednak największym świętem dla grup, złotej niczym polska jesień, młodzieży, która traktuje je głównie jako dobrą okazję do upicia się. W końcu jeden Lech Lite czy Redd's to nie przelewki.
Dla ścisłości dodam, że nie piszę tego w kontekście, że młodzież jest zła, ale w takim, że ja nie mogę być gorszy...

W oczekiwaniu na zdjęcie kaloryfera z plecakiem zamieszczam zdjęcie z września, kiedy to miałem praktyki w gimnazjum.


piątek, 30 kwietnia 2010

Zalążki lata

Wczoraj poczułem pierwszy bezwietrzny powiew lata. Większości osób lato kojarzy się ze słońcem, krótkimi spódniczkami, piwem na świeżym powietrzu i wieloma innymi ciekawymi rzeczami. Po wczorajszych zajęciach (8:00 - 13:00) w małej sali bez okien, z temp. 27*C i popsutą klimatyzacją oraz późniejszej przejażdżce tramwajem z czyjąś spoconą pachą przy twarzy, stwierdziłem, że mi lato kojarzy się głównie z potem i duchotą.

Z rzeczy o wiele przyjemniejszych, najlepszym lekiem na ból brzucha jest ładny zapach i pomoc przy produkcji szagówek.

środa, 28 kwietnia 2010

Pojemny plecak pełen korepetycji

Dziś zwątpiłem, czy ostatnio kupiony przeze mnie plecak nie ma aby zbyt dużej pojemności. Mam wrodzoną tendencję do chowania tam wszystkiego co popadnie. Dziś przy okazji wyciągania książki znalazłem tam butelkę 0,5 l coli i dwa tymbarki w szklanych butelkach. Kto wie co jutro tam znajdę...

Pochwalić się chciałbym, że jestem właśnie po pierwszych korepetycjach. Co prawda po drodze zastanawiałem się, czy mnie nikt nie zadźga nożem w ciemnej uliczce, ale później już było z górki. Poza tym muszę przyznać, że ku mojemu zdziwieniu przyjemniej zarobić 50 zł dając 2 godziny korepetycji, niż spędzając 11 godzin w fabryce zniczy...

wtorek, 27 kwietnia 2010

Kandydaci

Część moich znajomych zapowiedziała, że mogąc wybrać tylko pomiędzy Jarosławem a Bronisławem, zagłosowaliby na tego pierwszego. Poważnie zastanawiam się, czy nie pora zmienić otoczenie (lub kraj - jeśli ich opinię podzieli większość Polaków). Moim osobistym kandydatem od wczoraj jest Bogdan Szpryngiel, który startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2009 roku zdobył 239 głosów. Wiara w siebie i niezłomność do podstawa.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Rodzicielska miłość

Dziś w Poznaniu doszło do wypadku dwóch tramwajów. Gdy mój telefon pozostawał głuchy, troskliwi rodzice moich znajomych dzwonili by upewnić się, czy ich pisklętom nic się nie stało. Ja natomiast, zanim ktokolwiek zadzwonił, zdążyłbym się kilka razy wykrwawić. Zacząłem się poważnie zastanawiać, czy rodzice aby nie przestali mnie kochać. Rodzice zaprzeczają, ale teraz już sam nie wiem czy można im ufać.

Częste mycie skraca życie

Wczoraj na brudnej tylnej szybie jednego z samochodów widziałem napis z prośbą, by go nie myć, ponieważ jest na nim przeprowadzany eksperyment. Jako student fizyki, bardzo pochwalam takie eksperymentalne podejście do życia. Do mycia aut zwłaszcza. I sam z przyjemnością do podobnych doświadczeń przystąpię.

Chciałem dziś zrobić łabędzia z papieru. Nie wyszło. Zapewne papier był złej jakości.

sobota, 24 kwietnia 2010

Ślub Edka

Kilka wypłakanych opakowań chusteczek, podkrążone od łez oczy, smutek za porwanym na zawsze - w dodatku przez kobietę! - kumplem. Oto co pozostało po dzisiejszym ślubie Edka. Odpłynęli w siną dal (zwaną wspólną przyszłością) statkiem miłości, w postaci szmaragdowego 125p. A niech im się wiedzie!