Wszystkich tych, którzy obawiali się, że albo przepijam wygraną na Karaibach, albo leżę gdzieś przysypany śniegiem na trasie biegu, chciałbym uspokoić, że żyję i mam się dobrze, choć niestety z obu wersji, ta ze śmiercią na trasie jest bliższa prawdzie. Na szczęście nie dość, że - w bólach, bo w bólach, ale zawsze - przebiegłem 12 km, to w dodatku dość łatwo było można mnie rozpoznać na trasie...
2 Zainteresowanych:
są i łydy!
Zuz .
Cieszę się, że dołączyłeś do naszych szeregów na bieżni. Gratuluję 12km - zimą km liczy się do potęgi!;) Faktycznie, Twoje łydki zwróciły uwagę nawet komentatora. Ale czy rozczaruję Cię, kiedy powiem, że jeszcze jedne gołe łydki brały udział w sztafecie? Jeśli tak, to milczę. Jeśli nie - to uspokajam, gołe łydki 2 były w dzień. Pozdrawiam!:)
Kasia
Prześlij komentarz