run-log.com

wtorek, 24 maja 2011

Absolutorium

Gdy w niedzielny poranek  pędziliśmy na absolutorium, wsiedliśmy z Magdą do pierwszego lepszego tramwaju, który podjechał. Zanim motorniczy oznajmił, że pojazd się popsuł i dalej nie pojedziemy, Magda zdążyła tylko stwierdzić, że w wagonie pachnie jakby się popsuły hamulce... Widocznie rzeczywiście się popsuły. Na szczęście (po krótkim, zdrowotnym biegu) w dalszą podróż zechciał zabrać nas autobus. Reszta uroczystości przebiegła już raczej bez większych problemów i teraz śmiało mogę napisać, że... No właśnie, że niby co? Ani to ja absolwent, ani tym bardziej magister... Mogę więc śmiało napisać, że otrzymałem absolutorium. Radość była spora, a i trochę się wzruszyłem, przyznaję, ale lepiej chyba na ten moment to wszystko trochę zbagatelizować, niż popadać w huraoptymizm, co by jeszcze się bardziej do pisania zmobilizować... Tytule magistra - nadchodzę!


3 Zainteresowanych:

Anonimowy pisze...

jak CI do twarzy ;)!

Zuzz

Kuba pisze...

Faktycznie. Pasuje :)

Kret pisze...

Przestańcie, bo jeszcze zacznę tak na co dzień chodzić :p