run-log.com

wtorek, 14 grudnia 2010

Powrót koleją, czyli jak wystąpić w Faktach TVN

Ostrzegam uczciwie, że notka dziś wyjątkowo dość długa, podobnie jak i sama podróż. Jeśli ktoś ma ochotę się pośmiać, to zapraszam do lektury.

Do Lubelskich wydarzeń co prawda planuję jeszcze w następnej notce powrócić, na chwilę obecną chciałbym jednak 'na świeżo' opisać krótko powrotną podróż. By pojąć ironię całej sytuacji, wiedzieć powinniście, że do wyboru mieliśmy dwa powrotne pociągi: 15.55 i 19.45, przy czym pierwszy był z przesiadką w Warszawie i ten też wybraliśmy. Pierwsza część podróży minęła bardzo spokojnie i na siedząco zresztą. W Warszawie na peronie pojawił się pociąg tak piękny i nowoczesny, że nikt do końca nie wierzył, że to może być TO nasze TLK, okazało się jednak, że tak w istocie było. Podczas jazdy było dość gorąco, więc poproszono konduktora o zmniejszenie ogrzewania, co ten poszedł uczynić. Po chwili nie było już ani ogrzewania, ani jazdy - stanęliśmy w polu kilka(naście?) kilometrów przed Łowiczem. Ta piękna klatka okazała się dla nas więzieniem na najbliższe 3,5 godziny. Nie było jednak źle, ponieważ ogrzewanie po chwili wróciło, a my umilaliśmy sobie czas grając w kalambury... Po 3 godzinach dezinformacji okazało się, że najprawdopodobniej podjedzie po nas lokomotywa, zaciągnie na najbliższą stację i przesiądziemy się do pociągu, który... o 19.45 wyjeżdżał z Lublina. Tak też się stało, przy czym pociąg już podjeżdżając był delikatnie zapchany, w związku z tym po chwili upychania się nastał moment kryzysowy. Ludzie próbowali wejść do WC, by zrobić innym miejsce, to jednak było zamknięte, zaczęli więc walić w drzwi, pukać, krzyczeć 'otwierać!'. Po chwili przyszedł konduktor i również krzyczał - 'otwierać, bo ludzie chcą wejść'... Nikt się jednak nie odzywał, więc konduktor skorzystał z klucza, a wewnątrz... pusto, tylko komórka podłączona do ładowarki! Okazało się, że pewne indywiduum zostawiło ładowarkę i w jakiś sposób zamknęło drzwi... Stację później ktoś wysiadając się po ową komórkę zgłosił - oj, gdyby wzrok mógł zabić... A osobnik ten pożegnany został buczeniem. W WC urzędowała całą drogę pewna pani, której było trza pytać o pozwolenie przed skorzystaniem. Śmieliśmy się, że powinna pobierać opłaty... Dawno tak się nie cieszyłem na powrót do domu, a z dworca - mimo późnej pory (powinniśmy być ok. 22, byliśmy po 2) - przeszedłem pieszo, mając uraz do wszelkich mechanicznych środków transportu...

Relacja tekstowa oraz filmowa (Fakty TVN), przy czym dla filmowej krótka legenda:
00:45 : Studentka Fizyki
01:03 : Pani z WC
02:36 : Studentka Fizyki

3 Zainteresowanych:

Nimfa pisze...

hahaha, słyszałam o tym, o jaaa.. jesteś sławny ^^ zobacz jak to sie dzieje, ze historia dzieje się wokół nas xD gratuluję :):):)

Anonimowy pisze...

jestem pod wrażeniem ;D . Zuz

Kret pisze...

Marta, haha, dzięki, ale wolałbym jednak, by działa się trochę dalej ode mnie... :p